W jutrzejszych półfinałach zmierzą się Federer z Juanem Martinem del Potro i Robin Soderling z Fernando Gonzalezem. Kobiety o finał zagrają już dziś: Swietłana Kuzniecowa z Samanthą Stosur i Dinara Safina z Dominiką Cibulkovą.
Monfils nie jest zwykłym tenisistą, to showman, który musi w wywiadach zapewniać, że nie jest klaunem. Gdy gra w Paryżu, ma do dyspozycji o jeden argument więcej od każdego rywala – może zacząć przedstawienie i zaprosić widzów do udziału w nim, a ci nigdy nie odmawiają. Toni Nadal, wuj i trener Rafaela, po tym jak kibice zdradzili czterokrotnego mistrza Roland Garros w meczu z Robinem Soderlingiem, powiedział, że jest tylko jedna publiczność gorsza od Francuzów – paryżanie. Być może to niesprawiedliwe i podyktowane goryczą, ale jeśli spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy, upadek obyczajów jest bezdyskusyjny. Ludzie są gotowi oklaskiwać wygrany punkt swego pupila, nawet jeśli rywal, biegnąc do piłki, złamie nogę. Wyjątek robią tylko dla arystokratów – Federera traktowali fair.
Szwajcar nie pozwolił Monfilsowi rozkołysać łodzi, narzucił swą władzę szybko i sprawnie. W ich ubiegłorocznym półfinale było o wiele więcej napięcia, wówczas Federer wygrał w czterech setach i poszedł na kolejną nieudaną randkę z Nadalem. Teraz Nadala już nie ma, i to miała być podstawowa różnica. Ci, którzy stawiali na Monfilsa, twierdzili, że presja, jaką odczuwa Szwajcar, czując się w obowiązku wygrać wreszcie w Paryżu, będzie tak wielka, że jej nie udźwignie i znowu się rozpłacze, jak zdarzyło mu się ostatnio kilka razy.
Taki scenariusz był możliwy pod warunkiem, że Monfils wejdzie w trans, a nie wszedł. Był jakby onieśmielony majestatem Federera, tylko w pierwszym secie miał trzy szanse przełamania serwisu rywala. Nie wykorzystał żadnej. Serwował dużo mniej skutecznie niż w spotkaniu z Andym Roddickiem, nie był też znakomicie biegającym mistrzem defensywy. W trzecim secie, gdy widać już było, że pociąg odjechał, wzywał na kort fizykoterapeutę. Być może nie była to wyłącznie zagrywka taktyczna, trzeba pamiętać, że jeszcze kilka dni przed turniejem nie wiedzieliśmy, czy Monfils zagra. Ale jednocześnie w poprzednich meczach lewe kolano dobrze znosiło i znakomitą grę, i wszystkie szaleństwa Francuza. Tym razem też wytrzymało, to Gael nie wytrzymał.
Kuzniecowa pokonała Serenę Williams 7:6 (7-3), 5:7, 7:5 i w nagrodę spotka się w półfinale ze Stosur, której obecność w tym gronie jest największą niespodzianką kobiecego turnieju. W ćwierćfinałowym meczu Australijki z Soriną Cirsteą (6:1, 6:3) napięcia nie było wcale, podobnie jak w spotkaniu Juana Martina del Potro z Tommym Robredo (6:3, 6:4, 6:2).