Reklama

Dulgheru pomaga Warszawie

Finał Jie Zheng – Alexandra Dulgheru to ciekawa oferta. Rumunka broni tytułu. Spotkają się w finale Polsat Warsaw Open

Publikacja: 22.05.2010 00:28

Alexandra Dulgheru

Alexandra Dulgheru

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jeszcze w sobotę groził turniejowi azjatycki finał, ale Dulgheru udowodniła, że lubi mikroklimat na Legii.

Chińską mistrzynią upraszczania gry do kilku schematów jest Na Li, pewnie dlatego jej nazwisko stoi w rankingu WTA wyżej od koleżanki Jie Zheng. Na mecz z Dulgheru Na Li wyszła z tym samym pomysłem, który dał jej trzy zwycięstwa w Warszawie – walnąć mocno w piłkę, a jak nie wystarczy, to trzepnąć jeszcze raz i tak najwyżej do trzeciej piłki, po której obowiązuje zasada: wóz albo przewóz.

Przez trzy dni statystyka była po chińskiej stronie, ale ambitna Rumunka, która Warszawie zawdzięcza największy sukces w karierze, wiedziała, że może się odwdzięczyć stolicy i rozbić ten mało skomplikowany plan.

Rozbiła, bo ma szybką rękę i naprawdę niezłe umiejętności. Nie przestraszyła się chińskiej kanonady, jedne piłki odbijała, inne lekceważyła, czasem nawet kazała biegać Na Li do siatki i to wystarczyło, by po długim meczu rozstroić celownik artylerzystki z Wuhan.

W finale jest jednak Jie Zheng, której umiejętności strzelania też nie są małe. Miała mniej subtelną przeciwniczkę, ale sama też nie chce sprowadzać tenisa do odbić przed siebie. Dzielna niemiecka Węgierka Greta Arn grała siódmy mecz w Warszawie, dla niej był to półfinał życia, trochę szkoda, że przegrała.

Reklama
Reklama

Finał w sobotę o 11.45. Po nim decydujący mecz deblowy. Transmisje w Polsacie i Eurosporcie. [i]1/2 finału: A. Dulgheru (Rumunia) – Na Li (Chiny, 3) 6:4, 3:6, 6:4; Jie Zheng (Chiny, 5) – G. Arn (Węgry) 6:4, 7:5.[/i]

Jeszcze w sobotę groził turniejowi azjatycki finał, ale Dulgheru udowodniła, że lubi mikroklimat na Legii.

Chińską mistrzynią upraszczania gry do kilku schematów jest Na Li, pewnie dlatego jej nazwisko stoi w rankingu WTA wyżej od koleżanki Jie Zheng. Na mecz z Dulgheru Na Li wyszła z tym samym pomysłem, który dał jej trzy zwycięstwa w Warszawie – walnąć mocno w piłkę, a jak nie wystarczy, to trzepnąć jeszcze raz i tak najwyżej do trzeciej piłki, po której obowiązuje zasada: wóz albo przewóz.

Reklama
Tenis
Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Reklama
Reklama