Karolina Woźniacka przegrała 2:6, 6:4, 3:6 ze Zwonariową i poszły w kąt niektóre sugestie, że dzisiejszy mecz Agnieszki z Rosjanką będzie rodzajem rozgrzewki przed decydującym bojem Polki z Petrą Kvitovą w piątek.
Zwonariowa zagrała mądrze, nie pozwoliła Dunce wciągnąć się w długie wymiany, w których mogła gubić punkty i okazało się, że potrafi pokonać liderkę rankingu.
Dzielna Wiera postawiła przede wszystkim na odwagę. Bez ryzyka nie da się pokonać Woźniackiej. I bez siły uderzeń. Ryzykowała zatem, a gdy zaczęła trafiać piłkami w okolice linii to efekt, zwłaszcza w pierwszym secie, był rewelacyjny. Karolina Woźniacka zdołała wyrównać grę, widać było, że też wzmacnia uderzenia, że stara się prowokować rywalkę do błędów, ale wyłączywszy końcówkę drugiego seta, gdy wyrwała małe zwycięstwo i kilka chwil w trzecim secie, gdy odrobiła część strat, przegrywając 1:4, nie zgasiła zapału Zwonariowej.
Wynik tego meczu komplikuje sytuację w grupie czerwonej. Mecz Polki z Rosjanką oznaczać będzie dla Radwańskiej walkę o pozostanie w turnieju, ale przed nimi zagrają Woźniacka z Kvitovą i rezultat tego spotkania też wpłynie na szanse kolejnej pary. Kibice Polki nie powinni tracić nadziei, każde spotkanie jest inne, a Agnieszka, wygrywając trzy z czterech tegorocznych spotkań ze Zwonariową, w tym dwa finały w Carlsbadzie i Tokio, ma pewność, że zna sposób na Wierę. Byle nie bolało ramię.
W grupie białej po środowych meczach wiemy na pewno, że silna jest Wiktoria Azarenka. Pokonała Samanthę Stosur 6:2, 6:2. Australijka grała kilkanaście godzin po wieczornym meczu z Szarapową. Wynik wyjaśnia niemal wszystko, oglądający mogli tylko snuć przypuszczenia, że to może skutek braku snu pokonanej, że została ofiarą napiętego programu gier. Gdyby nie ostatni, trwający 10 minut gem, nie byłoby o czym pisać, poza pochwałami agresywnego tenisa Białorusinki. A tak można wspominać, że grając ze świadomością nieuchronnej porażki Stosur była wreszcie sobą, obroniła trzy piłki meczowe i nie wykorzystała jednej szansy na przełamanie podania rywalki. Rezultat nie przekreśla awansu Australijki.