Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski przegrali z Maksem Mirnym i Danielem Nestorem 4:6, 3:6. Trochę za wysoko i zbyt łatwo, by się nie martwić o awans.
Plan najbardziej optymistyczny zakładał wynik odwrotny i pewność gry Polaków w półfinale już we wtorek wieczorem, ale tę szansę wykorzystali rywale.
Kanadyjczyk i Białorusin grali lepiej pod każdym względem, ale największą różnicę stanowił serwis. Bez mocnego i celnego pierwszego podania trudno o atak i punkty. Kilka razy Polacy uratowali się przed utratą własnych gemów, ale tylko odwlekali wyrok.
Wtorkowa porażka nie oznacza końca szans na awans, tylko teraz nie wszystko zależy od Matkowskiego i Fyrstenberga. Na pewno muszą wygrać w czwartek z Rohanem Bopanną i Aisam-Ul-Haqiem Qureshim (najlepiej bez straty seta) i liczyć na zwycięstwo Mirnego i Nestora nad Michaelem Llodrą i Nenadem Zimonjiciem. Jeśli będzie odwrotnie, to trzeba rachować zdobyte sety, może nawet gemy.
W półfinale jest już na pewno Roger Federer. Wygrał z Rafaelem Nadalem 6:3, 6:0. Inaczej mówiąc, zrobił z Hiszpanem, co chciał. Trochę szkoda, że zamiast widowiska mieliśmy do czynienia z jednostronnym pokazem siły, ale przynajmniej jedno wiadomo – Masters ma żelaznego kandydata do zwycięstwa. Przewaga Szwajcara była przygniatająca, szybkość i precyzja odbić porażały rywala. Statystyka mówi wprawdzie, że po 26 meczach Nadal wciąż ma więcej zwycięstw (18), ale trzeba było słuchać innej – w Masters zawsze lepszy był Szwajcar.