Czesi „Srebrną Salaterę” wywalczyli dzięki pokonaniu rok temu Hiszpanii w Pradze. Serbowie zdobyli puchar w 2010 roku po meczu u siebie z Francją.
Zwycięstwo Czechów przyszło 32 lata po tym, jak Czechosłowacja zdobyła pierwszy (i jedyny) raz Puchar Davisa. Wtedy grali Ivan Lendl i Tomas Smid (obaj Czesi), w rezerwie był sławny inżynier Jan Kodes. Czechosłowacja pokonała w Pradze Włochy.
Lendl miał wówczas 20 lat i wszystkie główne splendory indywidualne jeszcze przed sobą, tak samo jak zmianę obywatelstwa na amerykańskie.
Tenis i polityka
Po latach mówił, że wygrany finał nie był dla niego ważny, bo już zaczynał prywatną wojnę z systemem. Ważniejszy był wygrany półfinał w Argentynie, z Guillermo Vilasem i José Luisem Clercem w składzie. Tam młody tenisista hartował się w boju przeciwko publiczności i rywalom.
W 1993 roku po rozdziale Czech i Słowacji to Słowacy wcześniej dotarli na szczyty Pucharu Davisa, w 2005 roku grali w finale z Chorwacją. Czesi zazdrościli, bo – trzeba oddać sprawiedliwość – dali światu więcej sław tenisa, ale na sukces daviscupowy musieli czekać dłużej.
Na ubiegłoroczne zwycięstwo z Hiszpanami patrzono zatem jak na sprawiedliwość dziejową. Nagroda przyszła w szczególnym momencie – to był jubileuszowy, setny finał Pucharu Davisa. Kto widział tłumy w hali O2 Arena w Pradze, dostrzegł tę szczególną radość, która towarzyszy zwycięzcom starych rozgrywek w nowych czasach: to był jak zawsze wybuch uniesień sportowych, ale także splatanie ich ze zmianą polityczną, z nastaniem demokracji, z aksamitną rewolucją w 1989 roku i rozdziałem od Słowacji także. Te uczucia wzmocnił fakt, że w 2012 roku Czechy zdobyły również Puchar Hopmana i Puchar Federacji – wszystkie ważne tenisowe puchary drużynowe pojechały nad Wełtawę.
Kto wyszedł wówczas na praskie ulice, mógł zauważyć, że tamten listopadowy weekend Pucharu Davisa zbiegł się z obchodami rocznicy aksamitnej rewolucji i nie były to wcale obchody radosne.