Na chłodnym korcie Philippe-Chatrier pierwsze emocje rozpaliła Włoszka. Po nerwowym początku Igi objęła prowadzenie 2:0 potwierdzając przypuszczenia, że łatwo skóry nie sprzeda. Jednak obie panie czuły wagę ćwierćfinału, także Trevisan nie była tą wyjątkowo swobodną dziewczyną z wcześniejszych spotkań.
Polka wyrównała na 3:3. Wzmocniwszy serwis i kierując większość piłek na bekhend rywalki (leworęczny forhend długo wydawał się groźniejszy) doprowadziła do niełatwej wygranej 6:3. Drugi set zaczął się od przełamania serwisu Trevisan. Iga Świątek zaczęła lepiej kontrolować spotkanie, i choć w żadnym gemie nie miała komfortu łatwego zdobywania punktów, nawet przy swoim serwisie musiała niekiedy odrabiać straty, dobrze wybierała chwile i kierunki ataku. Rosła w oczach.