Agnieszka Radwańska – Petra Kvitova 6:2, 6:3 na polski początek mistrzostw WTA. Karolina WoYniacka pokazała, jak wygrywa się z Marią Szarapową. - wersja 2
Największym problemem Petry w pierwszym secie była sama Petra. Agnieszka, owszem, odbijała piłki dość agresywnie, ale Czeszka nie potrafiła skończyć udanym atakiem żadnej dłuższej wymiany. Próbowała, ale nie trzeba oglądać statystyk, by widzieć, jak bardzo brakowało jej pewności ręki i oka. Trener David Kotyza próbował mobilizować swą tenisistkę, trochę drażnił, trochę tłumaczył, ale set wobec olimpijskiego spokoju Agnieszki był nie do uratowania.
Gra Radwańskiej mogła się podobać nie tylko dlatego, że Polka dobrze dopasowała taktykę do rozrzutnego stylu rywalki. Ponownie w tenisie Agnieszki pojawiły się energia i chęć panowania na korcie, były też ładne akcje przy siatce. Drugi set nie różnił się wiele od pierwszego, Petra prowadziła wprawdzie 3:2, ale za chwilę role się odwróciły i około pierwszej w nocy czasu singapurskiego można było ogłosić sukces Polki, która została liderką Grupy Białej.
Wcześniej bardzo długi i pełen emocji mecz rozegrały Woźniacka i Szarapowa. Także wbrew rankingom i przewidywaniom 7:6, 6:7, 6:2 wygrała córka Piotra Woźniackiego. Już drugi raz w tym roku, pierwszy był po drodze do finału US Open.
Karolina potrafiła pogodzić wszystko: groźny serwis, dobre returny, znakomitą obronę i kontry, które odbierały oddech Szarapowej. Do tego trzeba dodać wiarę w siebie, której często brakuje tenisistkom, gdy grają z dużą Maszą.