Korespondencja ze Szczecina
Można się spierać, kto sprawił większą niespodziankę. Czy Ukrainiec czy tenisista niemiecki? Chyba jednak należałoby uznać, że Smirnow. 27-letni leworęczny zawodnik w Szczecinie gra już od soboty, zaczynał bowiem od eliminacji, w których wygrał dwa mecze, pokonując m.in. Karola Drzewickiego. W turnieju głównym najpierw rozprawił się z Brazylijczykiem Fernando Rambolim, czego można było nie zauważyć, ale zwycięstwo z turniejową „dwójką" Holendrem Robinem Hasse zrobiło już wrażenie, podobnie jak wygrana w ćwierćfinale z Hiszpanem Inigo Cervantesem (nr 5).
W piątkowym meczu Cervantes prowadził już 5:2 w trzecim secie i miał piłki meczowe. – Przestałem myśleć – opowiadał Ukrainiec, jaki znalazł sposób, żeby wyjść z tej opresji. Skuteczny, bo wygrał wszystkie pozostałe gemy. W półfinale jego rywalem będzie kolejny rozstawiony – z numerem 4 - zawodnik Włoch Mario Cecchinato.
Ubiegłoroczny finalista Struff pokonał głównego obok Nicolasa Almagro kandydata do zwycięstwa w całym turnieju Pablo Carreno Bustę. Grał odważnie, agresywnie i nawet regularny Busta nie mógł znaleźć na tę taktykę właściwej odpowiedzi. Niemiec niedawno zmienił pracującej z nim od 15 lat trenerki. Stwierdził, że może dzięki temu jeszcze zaistnieje w tenisie na wyższym poziomie. Chce pójść w ślady swojego przyjaciela, zwycięzcy z ubiegłego roku ze Szczecina Dustina Browna. Na Wimbledonie Brown pokonał Rafaela Nadala, dostał właśnie powołanie do daviscupowej reprezentacji Niemiec, dlatego też nie przyjechał w tym roku do Polski.
W turnieju deblowym odpadli ostatni, występujący w szczecińskim challengerze, Polacy. Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk ulegli włoskiej parze Federico Gaio i Alessandro Giannessi 5:7, 6:7 (2).