Korespondencja z Paryża
Zaczęło się od trzęsienia ziemi, TGV nadjechało jednak z nieoczekiwanej strony. Minęło 20 minut i Świątek przegrywała 0:5 - tak samo rok wcześniej sama prowadziła w meczu czwartej rundy z Anastazją Potapową. Teraz to Polka, jak wtedy Rosjanka, mogła poczuć się bezradna.
Mecz długo toczył się na warunkach doskonale serwującej Rybakiny. Akcje były krótkie, więc Świątek nie mogła złapać właściwego rytmu. Kiepsko serwowała, nie dobiegała do piłek. Czasami można było odnieść wrażenie, jakby brakowało jej wiary, że jest w stanie na zagranie rywalki odpowiedzieć. Moskwiczanka reprezentująca Kazachstan zamknęła seta w 35 minut.
Roland Garros. Iga Świątek zagrała z tenisistką po przejściach
Rybakina grała bezkompromisowo, zupełnie jakby włączyła tryb „Jelena Ostapenko”, a przerwa niewiele zmieniła. Świątek już w pierwszym gemie drugiego seta dała się przełamać i zaczęła gestykulować. To nie był jednak koniec, ten mecz miał mieć znacznie więcej rozdziałów.
Świątek mierzyła się z rywalką chwiejną, która żyje w trudnej relacji. Rybakina przyleciała do Paryża po wygraniu turnieju w Strasburgu, gdzie dziękowała nie tylko obecnemu w jej trenerskim boksie Davide Sanguinettiemu, ale również Stefano Vukovowi. Organizatorzy Roland Garros nie przyznali mu akredytacji, bo pozostaje zawieszony przez WTA.