Korespondencja z Paryża
Nasz tenisista, choć jest ósmym zawodnikiem światowego rankingu, nie miał jeszcze okazji grać na Philippe-Chatrier ani Susanne-Lenglen, czyli jedynych kortach pod dachem. Hurkacz turniej zaczął od „siódemki”, gdzie mierzył się z Shintaro Mochizukim, a później trafił na położony w oranżerii, malowniczy Simonne-Mathieu. Tam pokonał Brandona Nakashimę i zaczął mecz ze Shapovalovem.
Polak jest najwyżej rozstawionym tenisistą Roland Garros, który do soboty nie trafił pod dach. Novak Djoković, Jannik Sinner, Carlos Alcaraz, Alexander Zverev, Stefanos Tsitsipas i Casper Ruud na dwóch największych kortach grali wszystkie swoje mecze. Szczęścia do decyzji organizatorów nie miał Hurkacz i na tym traci, bo sobota była piątym dniem, gdy musiał być w pełnej gotowości meczowej.
Początkowo nasz tenisista miał wyjść jako drugi na Simonne-Mathieu, czyli po zakończeniu rywalizacji Qinwen Zheng z Eliną Awanesian, ale znów zaczęło padać. Dopiero po kilku godzinach organizatorzy poinformowali, że przenoszą spotkanie Hurkacza z Shapovalovem na Susanne-Lenglen, gdzie panowie wejdą po meczu Daniił Miedwiediew — Tomas Machac, czyli ok. 19.00.
Dlaczego organizatorzy Roland Garros krzywdzą Huberta Hurkacza
Polak jest wśród tych, którzy w deszczu tracą czas i energię oraz zmagają się z ponadprogramowym stresem. - Ważny jest w takich momentach relaks, żeby się nie wypompować. Zawsze po zejściu z kortu się rozciągałem i coś jadłem, ale małego, bo lepiej nie spożywać posiłków tuż przed grą - wyjaśniał Hurkacz po spotkaniu z Nakashimą w odpowiedni na pytanie „Rz”.