Korespondencja z Paryża
Japonka, czterokrotna mistrzyni turniejów Wielkiego Szlema, wróciła w tym roku do gry po przerwie macierzyńskiej i stworzyła z Polką widowisko, którym zachwycił się tenisowy świat. 26-latka nieoczekiwane zwycięstwo miała w zasięgu ręki, bo prowadziła w decydującym secie 5:2, a przy wyniku 5:3 miała piłkę setową, ale pięć ostatnich gemów zdobyła Świątek.
Osaka, choć jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej na korcie buzowały emocje, weszła do sali konferencyjnej spokojna — ze słuchawkami na uszach i łagodnym uśmiechem. Widać było, że jest dziś w innym miejscu życia, niż trzy lata temu, kiedy organizatorzy karali ją za odmowę udziału w spotkaniach z mediami. Sprawiała wrażenie szczęśliwej, choć właśnie przegrała mecz, w którym była o krok od wyeliminowania z Roland Garros królowej paryskich kortów.
Czytaj więcej
Iga Świątek zagrała z Naomi Osaką mecz, którym zachwycił się tenisowy świat, a później udzieliła publiczności lekcji dobrego zachowania, bo kibice tenisa zaczynają przypominać tych piłkarskich.
- Spotkanie dało mi dużo radości - nie kryje Osaka. - To był prawdopodobnie najfajniejszy mecz, jaki do tej pory zagrałam. Oczywiście: przed chwilą czułam się gorzej. Schodząc z kortu płakałam, ale później zdałam sobie sprawę, że rok temu, będąc w ciąży, oglądałam Igę wygrywającą ten turniej i marzyłam, żeby się z nią zmierzyć na tej nawierzchni oraz zobaczyć, co się wydarzy.
Roland Garros. Co mówiła Naomi Osaka po meczu z Igą Świątek
Spotkanie Osaki ze Świątek było konfrontacją czterokrotnych mistrzyń turniejów wielkoszlemowych, ale panie wyszły na 15-tysięczny kort Philippe'a Chatrierta w trzecim meczu dnia, a nie podczas sesji wieczornej, na którą organizatorzy zaplanowali spotkanie Francuza Richarda Gasqueta z Włochem Jannikiem Sinnerem. Problemu z taką decyzją nie miała ani Świątek, ani Osaka. Polka przyznała nawet, że woli wyjść na kort rano lub po południu, żeby później wcześniej położyć się spać.