Świątek nieoczekiwanie przegrała pierwszego gema przy własnym serwisie, więc musiała odrabiać straty, ale po kilku chwilach przewaga Hiszpanki była już tylko wspomnieniem. Polka była spokojna. Akcje budowała cierpliwie i choć rywalka konsekwentnie atakowała backhand liderki światowego rankingu, to jej próby nie robiły na naszej tenisistce wielkiego wrażenia.
22-latka z Raszyna już w kolejnym gemie odrobiła stratę podania, a później wrzuciła wyższy bieg. Pewność siebie Świątek rosła wraz z przewagą, skoro w siódmym gemie pozwoliła sobie nawet na efektowny skrót. Widzieliśmy, że pierwsza rakieta świata, zaczynająca właśnie swój 101. tydzień na czele rankingu WTA, mierzy się z tenisistką, która dopiero aspiruje do jego pierwszej „pięćdziesiątki”. Pierwsza partia trwała 40 minut. Polka wygrała 6:1, a potrzebowała do tego czterech piłek setowych.
To była rozgrzewka. Świątek na początku drugiego seta włączyła tryb „terminator”. Grała wszechstronnie, szukała różnych rozwiązań, świetnie atakowała returnem serwis rywalki i wykorzystywała własne podanie. Polka w czterech pierwszych gemach zdobyła 16 punktów, a Hiszpanka — tylko jeden. To była dominacja. Świątek ostatecznie wygrała 6:0, a w punktach: 24:5.
Iga Świątek – Sara Sorribes Tormo. Kto bardziej kocha ziemię
To był mecz dwóch wielbicielek kortów twardych. „Mączka” także dla Sorribes Tormo - jak przystało na Hiszpankę - jest strefą komfortu. Zdarzało się jej już awansować w Madrycie nawet do ćwierćfinału (2022), a podczas ubiegłorocznego Roland Garros wygrała trzy mecze. Teraz także zdążyła błysnąć formą, bo w Caja Magica pokonała nie tylko Amerykankę Bernardę Perę (7:5, 6:2), ale także Ukrainkę Elinę Switolinę (6:3, 7:5) oraz Białorusinkę Wiktorię Azarenkę (7:6(0), 6:3).