Przyjaciółki ubrały się zgodnie na czarno i była to w zasadzie jedyna widoczna demonstracja żałoby związanej z nagłą śmiercią byłego partnera Białorusinki. Mecz przebiegał w spokojnym, równym rytmie silnych serwisów i raczej krótkich, ale intensywnych wymian z głębi kortu. Sabalenka grała znacząco mocniej, jej hiszpańska koleżanka może chwilę myślała o zwycięstwie, ale siła i skuteczność uderzeń Aryny znacząco nie zmalała z powodu przeżyć ostatnich dni.
Nie był to jednak tenis, który oglądało się z wielką przyjemnością i zaangażowaniem, choć parę wymian może zasługiwało na brawa. Schowana pod daszkiem twarz Sabalenki nie ujawniała wiele, nie było też nagłych gestów zniecierpliwienia lub zadowolenia z udanych akcji – obie tenisistki wykonały w miarę solidnie zadaną pracę wyraźnie unikając okazywania emocji.
Miały do spełnienia obowiązek wobec publiczności, wykonały zadanie bez zbytniego zaangażowania, dopiero po spotkaniu widać było przez chwilę, że się przyjaźnią. Hiszpanka przytuliła Białorusinkę, coś tam jej szepnęła i poszły, chyba z ulgą, do szatni. Kolejną rywalką Aryny Sabalenki będzie Ukrainka Anhelina Kalinina (36. WTA). Na ten mecz zapewne trzeba będzie poczekać do niedzieli.
Pierwsza piątkowy mecz wygrała Coco Gauff (3. WTA), która najpierw odwiedziła miejsce, gdzie nauczyła się grać w tenisa, czyli Pompey Park niedaleko Delray Beach, i tam wzięła udział w tenisowej zabawie z gromadą miejscowych dzieciaków objętych programem wsparcia Delray Beach Tennis Foundation.