W Kalifornii była czwarta po południu, największy stadion „Tenisowego raju” w Indian Wells (drugi na świecie, po nowojorskim Arthur Ashe Stadium, pod względem wielkości trybun) wypełniło kilka tysięcy widzów rozgrzanych finałami rozgrywek mikstów oraz męskich debli.
Mecz Polki z Ukrainką również miał chwile godne braw, choć znacznie częściej dostawała je Iga. Zaczęła spotkanie o wiele lepiej, niż z Lindą Noskovą i Karoliną Woźniacką. Nie musiała odrabiać strat, nie szukała koncentracji ani zmian planu taktycznego. Wyszła na kort i punkt po punkcie budowała i powiększała przewagę. Solidnie serwowała, nie musiała bronić żadnej piłki dającej gema rywalce, popełniła zaledwie kilka błędów, skutecznych ataków miała znacznie więcej.
Czytaj więcej
W piątkową noc podczas BNP Paribas Open w Indian Wells wyłonione zostaną finalistki. Iga Świątek...
Marta Kostiuk, że swym pełnym ryzyka stylem „wszystko, albo nic”, wygrywała od czasu do czasu efektowną akcję, ale ryzyko opłacała częstymi błędami przy podaniu i uderzeniami w aut lub siatkę. Dużo siły, mało efektu, pudła w prostych sytuacjach na korcie – Marta Kostiuk choć widziała wady swego pomysłu na wygraną, nie potrafiła nic zmienić. W drugim secie zaczęła ją boleć lewa stopa, opatrunek może trochę pomógł, ale obraz meczu po interwencji medycznej się nie zmienił.