Dwugodzinne spotkanie otwarcia turnieju było dla Huberta Hurkacza dobrym sprawdzianem formy. Polski tenisista grał z rówieśnikiem, kiedyś jednym z najzdolniejszych juniorów świata (Jasika wygrał juniorski US Open 2014 w singlu i deblu), który po kilku zakrętach kariery niemal przestał grać w tenisa, ale wrócił i buduje karierę po raz drugi.
Ma co odbudowywać, gdyż w ciągu kilku lat po młodzieńczych sukcesach Omar Jasika m. in. został zdyskwalifikowany na dwa lata za zażywanie kokainy, opowieści o cudownej lewej ręce poszły w niepamięć, nawet jeśli w tamtych czasach jego tenisowym starszym bratem był sam Nick Kyrgios. Młody człowiek niemal zmarnował talent i karierę sportową, przez chwilę na życie zarabiał jako kierowca ciężarówki, ale zwolna odnalazł w sobie ambicję i zacisnąwszy zęby wrócił do tenisa. Jest dziś 341. zawodnikiem na świecie, przebił się do tegorocznego Australian Open przez kwalifikacje.
Czytaj więcej
Polska tenisistka po ponad trzygodzinnym meczu zwyciężyła w Melbourne Australijką Darię Saville 6...
Sprawdzian z takim tenisistą po przejściach wypadł dla Huberta nieźle, Hurkacz sił wiele nie stracił, rozegrał trzy sety (dwa w miarę zacięte), każdy coraz lepszy. Patrząc na szczegóły: przygotowanie fizyczne jak zawsze nie budziło zastrzeżeń, znakomity serwis Polaka działał niemal bez zarzutu, pierwszy rekord turniej (226 km/godz.) został ustanowiony, bekhend wzdłuż linii – też działał, jeśli na coś Hubi musi zwrócić uwagę, to może na return.
– Korty były szybkie, takie jak lubię, piłki normalne, wszystko działało tak, jak powinno – mówił zwycięzca z uśmiechem po spotkaniu. Dobrze wie, także z własnego doświadczenia, że mecze otwarcia turniejów wielkoszlemowych nie zawsze są tak przyjemne.