Etykieta w tenisie. Wszystkie smaki ciszy

Tenis nie jest banalna grą. Oczekuje się w niej niemałej uprzejmości oraz współpracy od wszystkich: grających, sędziów i kibiców. A także znacznych dawek ciszy.

Publikacja: 27.07.2023 03:00

Iga Świątek mogła liczyć w Warszawie na wsparcie z trybun

Iga Świątek mogła liczyć w Warszawie na wsparcie z trybun

Foto: PAP/Piotr Nowak

Tenis jest jednym z niewielu sportów, które w działania mają wpisaną etykietę. Jej reguły dotyczące publiczności nie są złożone: podczas rozgrywki należy zachować spokój, nie rozmawiać, nie hałasować, unikać jakiekolwiek formy rozpraszania grających. Nagradzać brawami udane akcje i głośno dopingować, lecz tylko po rozstrzygnięciu wymiany, a także w przerwach między gemami i setami.

Nie są to wymagania przesadnie surowe, ale i tak niekiedy łamane, bo przecież sport to także rozrywka i – bywa – ekstremalne emocje. Powtarzany przez sędziów refren niemal każdego zawodowego meczu brzmi: „Panie i panowie, proszę o ciszę. Gracze są gotowi. Dziękuję”.

Czytaj więcej

Iga Świątek dla „Rz”: To wciąż onieśmielające

Wedle standardów niemal każdego innego sportu wygłaszany jest on w sytuacjach mało konfliktowych, a wedle norm tenisowych wybrzmiewa często – można rzec, że bywa nawet pożądaną częścią spektaklu. Są widownie, które nawet chwalą sobie takie uwagi. – Tak, powiedz nam, żebyśmy się uciszyli, bo czas zobaczyć ciąg dalszy… – bywa życzeniem trybun i czujny sędzia robi, co trzeba.

Cisza widzów tenisa, jakkolwiek dobrze ugruntowana w tradycji, nie jest oficjalną regułą. W Wimbledonie, najbardziej dostojnym turnieju świata, do widzów kierowany jest komunikat: „Jakiekolwiek antyspołeczne, agresywne, irytujące lub niebezpieczne zachowanie, wulgarny, obraźliwy lub rasistowski język, obsceniczne gesty, zdejmowanie koszulek lub jakiejkolwiek innej części odzieży mogące spowodować obrazę, a także wspinanie się na jakikolwiek budynek, ścianę lub inną konstrukcję/sprzęt jest zabronione i może pociągnąć za sobą wyrzucenie z terenu kortów”. Nie ma nic o ciszy w trakcie wymian. To cisza sama w sobie jest tradycją.

Królewska widownia meczów tenisowych

Jej źródeł można poszukiwać w już dalekich początkach tenisa, kiedy na francuskim dworze bawiono się w przebijanie piłki nad liną za pomocą dłoni, albo kiedy po dodaniu rakiet i siatki gra pojawiła się wśród arystokracji w innych częściach Europy, zwłaszcza w Anglii. Odbijano wówczas piłki w niedużym pomieszczeniu, na asymetrycznym korcie, z widownią ograniczoną do paru królów, królowych i książąt oraz dworaków, jacy zmieścili się na pobocznych balkonach i galeriach.

Siłą rzeczy o tłumy i żywioł dopingu było w zamkach trudno, tym bardziej że korty były drogie, sprzęt unikalny, a grający z zasady pragnęli mieć poczucie wyjątkowości i dostatku w trakcie miłego spotkania podczas królewskiej zabawy. Nie pragnęli wiwatów ani hałasu podchmielonych podwładnych.

Kiedy z racji przemian historycznych tenis zaczął się otwierać na zmiany, nigdy nie porzucił do końca arystokratycznych korzeni. Wynalazek majora Waltona Claptona Wingfielda z 1874 roku, czyli skodyfikowany tenis na trawie, wciąż łączył tradycje tego królewskiego z innymi rodzajami gier z użyciem rakietek. Znaczący wzrost popularności, który można przypisywać zarówno zmyślności majora sprzedającego za przystępną cenę kompletne zestawy sprzętu, jak i innym czynnikom społecznym, nie od razu oznaczał radykalną zmianę.

Królów w ogólnym ujęciu zastąpili bowiem dobrze sytuowani amatorzy w dawnym tego słowa znaczeniu, czyli ludzie, którzy grali w tenisa wyłącznie z chęci, tak samo jak ci, którzy pisali dla siebie wiersze lub grali na pianinie. Zarabianie na życie dzięki tenisowi nie wchodziło wtedy w rachubę i byłoby uważane za zajęcie pospolite, by nie rzec – wulgarne.

Czytaj więcej

BNP Paribas Warsaw Open. Kto kocha Igę Świątek

Amatorstwo w dawnym ujęciu było zajęciem nie tylko niezarobkowym, ale też silnie powiązanym z regułami dżentelmeństwa, co oznaczało poważne debaty, czy honorowym działaniem na korcie jest zagranie woleja lub loba.

Reguły dopuszczały uderzenie piłki przed jej upadkiem na plac, ale przecież liczyło się wówczas to, że przeciwnik ma wtedy spory kłopot, musi wykonać nagły zwrot, odskok lub inny ruch nie zawsze związany z płynnością i gracją należną estetyce pięknej gry. Zwycięstwo – owszem – miało jakieś znaczenie, ale przecież nie mogło być osiągnięte kosztem niegodnego zagrania.

Przy takim podejściu wciąż trudno było myśleć o głośnym kibicowaniu, nawet jeśli publiczność była już całkiem liczna. Zajmowała się jednak chętniej miłą otoczką, przyjęciami i imprezami, a nie samą rywalizacją.

Cisza trwała, bo tenis długo jeszcze nie był grą dla kibiców, tylko dla arystokratów i tych, którzy do tej grupy aspirowali.

Rocznik „Spalding’s Lawn Tennis Annual” jeszcze w 1923 roku stwierdzał, że istnieją obszerne listy niepisanych zasad dotyczących tenisowej etykiety. Na pierwszym miejscu wymieniał: „powstrzymaj się od głośnego mówienia podczas meczu”, a na drugim: „nie oklaskuj ani nie wyrażaj głośno uczuć”.

Tenis. Etykieta i tradycja

Społeczne przeszkody, związane także z ograniczeniami dostępu do kortów i przemianą w sport klubowy, wciąż kazały traktować tenis jako aktywność ruchową wybranych osób, a nie pełnokrwisty i demokratyczny sport z jego atrybutami: pełnym zainteresowaniem oraz głośnym dopingiem tłumów.

Dopiero początek ery zawodowej, czyli 1968 rok, otworzył nowe drogi: tańsze, twarde korty, popularność gry profesjonalistów czy rosnącą obecność tenisa w parkach, szkołach i uczelniach, ale nawet teraz, gdy świat pasjonuje się rywalizacją w cyklach WTA i ATP, tradycja milczenia na meczach tenisowych trwa.

Jej powody mogą być inne: to najlepsi tenisiści stali się sportową arystokracją, więc wymagają stosownego szacunku dla swej wyjątkowej pracy. Potrzebują ciszy do koncentracji. Niektórzy mówią o tym, że grają także dzięki słuchaniu dźwięku odbitej piłki i można im wierzyć, bo współczesny tenis jest tak szybki, że trzeba zdobywać wiedzę w każdy możliwy sposób.

Jeśli do czegoś można namawiać, to do spraw oczywistych: wyczekania do końca akcji, wyłączenia dzwonka i flesza w telefonie

Tłumaczą także, że trenują wiele lat, by mieć szybkość, moc, wytrzymałość i precyzję. Mówią coraz częściej także o cenie: psychicznej destrukcji, jaką niekiedy widać, gdy łamią rakiety, krzyczą lub po cichu wpadają w depresję.

Cisza jest im więc potrzebna, choć trudno powiedzieć, że potrzebna jest widzom. Chęć zaangażowania się widowni w sporcie jest naturalna. Tenis jednak trwa przy ciszy, choć w różnych częściach świata różnie ją rozumie i interpretuje. Na Wimbledonie wciąż bywa ważna i dojmująca, choć przecież finał Gorana Ivanisevicia i Patricka Raftera z 2001 roku pokazał, że może być całkiem inaczej i świat się od tego nie zawali.

W Nowym Jorku spokojne kibicowanie jest sprawą bardziej umowną. Tam hałas, także powodowany przez samoloty, jest stałą częścią gry. Podczas Australian Open i Roland Garros ze spokojem widowni też bywa różnie. W rozgrywkach dawnego Pucharu Davisa do publiczności kierowano apele o kulturalne kibicowanie, ale prośby rzadko bywały skuteczne. Rywali oślepiało się lusterkami albo obrzucało czym popadnie.

Czytaj więcej

Tomasz Świątek: Jesteśmy w połowie drogi

W Warszawie też trudno dziś namówić widzów pragnących oglądać Igę Świątek, by grzecznie oklaskiwali wspaniały bekhend rywalki, nie komentowali zagrań i milczeli, gdy piłka naszej tenisistki wydawała się być w korcie, a sędzia ocenił inaczej, a także by nie wyjmowali smartfonów celem robienia zdjęć sobie i polskiej mistrzyni oraz nie zrywali się na równe nogi, gdy Polce wyszło wspaniałe zagranie.

Jeśli do czegoś można namawiać, to do spraw oczywistych: wyczekania do końca akcji, wyłączenia dzwonka i flesza w telefonie. Do sprawnego schodzenia i wchodzenia na trybuny, a także czynienia uprzejmości nie tylko grającym, lecz i osobom wokół. Etykieta tenisowa, choć wydaje się złożona, wymaga dziś zdrowego rozsądku i życzliwości dla otoczenia. Jak ktoś chce dodać do niej tradycję, po prostu milczy w czasie wymian.

Tenis jest jednym z niewielu sportów, które w działania mają wpisaną etykietę. Jej reguły dotyczące publiczności nie są złożone: podczas rozgrywki należy zachować spokój, nie rozmawiać, nie hałasować, unikać jakiekolwiek formy rozpraszania grających. Nagradzać brawami udane akcje i głośno dopingować, lecz tylko po rozstrzygnięciu wymiany, a także w przerwach między gemami i setami.

Nie są to wymagania przesadnie surowe, ale i tak niekiedy łamane, bo przecież sport to także rozrywka i – bywa – ekstremalne emocje. Powtarzany przez sędziów refren niemal każdego zawodowego meczu brzmi: „Panie i panowie, proszę o ciszę. Gracze są gotowi. Dziękuję”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Tenisowy turniej w Rzymie. Iga Świątek i Hubert Hurkacz zwyciężają razem
Tenis
Polska zagra z Hiszpanią. Znamy drabinkę i terminarz Billie Jean King Cup Finals
Tenis
Czołowy rosyjski tenisista z zakazanym przez MKOl symbolem
TENIS
ATP Rzym. Życiowy sukces Huberta Hurkacza! Zdjął klątwę Foro Italico
Tenis
WTA Rzym. Iga Świątek skuteczna i bezlitosna. Awansowała sprintem do półfinału