Tenis jest jednym z niewielu sportów, które w działania mają wpisaną etykietę. Jej reguły dotyczące publiczności nie są złożone: podczas rozgrywki należy zachować spokój, nie rozmawiać, nie hałasować, unikać jakiekolwiek formy rozpraszania grających. Nagradzać brawami udane akcje i głośno dopingować, lecz tylko po rozstrzygnięciu wymiany, a także w przerwach między gemami i setami.
Nie są to wymagania przesadnie surowe, ale i tak niekiedy łamane, bo przecież sport to także rozrywka i – bywa – ekstremalne emocje. Powtarzany przez sędziów refren niemal każdego zawodowego meczu brzmi: „Panie i panowie, proszę o ciszę. Gracze są gotowi. Dziękuję”.
Czytaj więcej
Presja związana z turniejem w Warszawie jest nieco inna i wciąż uczę się, jak sobie z nią radzić. Muszę zachować swoje rutyny, więc śpię w hotelu - mówi „Rz” po pierwszym meczu BNP Paribas Warsaw Open liderka rankingu WTA Iga Świątek.
Wedle standardów niemal każdego innego sportu wygłaszany jest on w sytuacjach mało konfliktowych, a wedle norm tenisowych wybrzmiewa często – można rzec, że bywa nawet pożądaną częścią spektaklu. Są widownie, które nawet chwalą sobie takie uwagi. – Tak, powiedz nam, żebyśmy się uciszyli, bo czas zobaczyć ciąg dalszy… – bywa życzeniem trybun i czujny sędzia robi, co trzeba.
Cisza widzów tenisa, jakkolwiek dobrze ugruntowana w tradycji, nie jest oficjalną regułą. W Wimbledonie, najbardziej dostojnym turnieju świata, do widzów kierowany jest komunikat: „Jakiekolwiek antyspołeczne, agresywne, irytujące lub niebezpieczne zachowanie, wulgarny, obraźliwy lub rasistowski język, obsceniczne gesty, zdejmowanie koszulek lub jakiejkolwiek innej części odzieży mogące spowodować obrazę, a także wspinanie się na jakikolwiek budynek, ścianę lub inną konstrukcję/sprzęt jest zabronione i może pociągnąć za sobą wyrzucenie z terenu kortów”. Nie ma nic o ciszy w trakcie wymian. To cisza sama w sobie jest tradycją.