Spotkanie na korcie numer 18 oglądało się z przyjemnością. Serwis Huberta działał doskonale, a to podstawa jego gry nie tylko na trawie. Większości wyborów taktycznych też nie można było wiele zarzucić: były skróty, slajsy, także trochę pokazów dla publiczności, bo Polak, niekiedy pozornie ospały, potrafił w ułamku sekundy wymyślić uderzenie z repertuaru magików rakiety.
Dwa sety wziął w ten sam sposób: remis do stanu 4:4, potem przełamanie skądinąd bardzo solidnego podania Brytyjczyka i po robocie. W ostatnim secie Jan Choinski zaburzył ten rytm, ambitnie dotrwał do tie-breaka, nawet prowadził w nim 2-1 i 3-2, ale potem rządził już tylko Hurkacz.
Czytaj więcej
Iga Świątek powitała kort centralny, wygrywając błyskawicznie z Sarą Sorribes Tormo 6:2, 6:0. Deszcz nadal przeszkadza, ale mniej. Mecz Huberta Hurkacza przełożono, Polak powinien zagrać w czwartek.
Trzeba też oddać co należy trenerowi Craigowi Boyntonowi, który korzystając z nowych reguł dozwolonego porozumiewania się z tenisistą, prowadził, wspierał i podpowiadał co należy, nawet dodając do tej istotnej współpracy własną córkę.
Hubert Hurkacz w III rundzie Wimbledonu. W sobotę zagra z Lorenzo Musettim
Drugi rywal Polaka pokonany, jest trzecia runda, w niej czeka Lorenzo Musetti, rozstawiony z nr 14, czyli nieco wyżej od Hubiego (nr 17). On także nie przegrał w dwóch meczach seta, więc wiedzę o grze na trawie ma. Spodziewany mecz – w sobotę, oczywiście, jak królowa aura pozwoli.