Dla kogoś takiego jak Tiafoe, syna emigrantów z Sierra Leone (wyjechali do USA podczas wojny domowej w latach 90. XX wieku), wygrana na Arthur Ashe Stadium z 22-krotnym mistrzem turniejów Wielkiego Szlema była powodem do łez i wielkiej dumy. Dla jego rodziców Constantina – konserwatora urządzeń, i Alphiny – pielęgniarki, także.
Frances wygrał z Nadalem 6:4, 4:6, 6:4, 6:3, by przez chwilę poczuć, że „świat się zatrzymał” – jak mówił po meczu. Potem zaś zgubił się z wrażenia w szatni, gdy zobaczył, że na Twitterze pochwalił go sam LeBron James. Zwycięzca ma 24 lata, z bratem bliźniakiem Franklinem zaczęli bawić się tenisem w ośrodku w Maryland, w którym pracował ojciec. Szczytem marzeń obu było sportowe stypendium na jakimś uniwersytecie. Udało się znacznie lepiej, wedle słów Tiafoe – wyszła opowieść, o której można będzie opowiadać wnukom.