Grały w samo amerykańskie południe, czyli w porze, gdy ogromny Arthur Ashe Stadium dopiero się zapełnia. Polka wygrała losowanie i wybrała serwis, robiła z niego dobry użytek i zaczęła spotkanie, które długo nabierało dynamiki, przede wszystkim z przyczyny słabej formy Sloane Stephens.
Amerykanka zagrała niepewnie, trochę z bojaźnią, trochę z niewiarą, że da radę Idze. Zrywała się niekiedy do ataku, ale trudno było jej składać te zrywy w porządnie wygrane gemy. Polka spokojnie robiła swoje, na początku obu setów przełamywała serwis rywalki, pilnowała, by przewagi nie stracić i wykorzystać wszelkie szanse przyspieszenia zwycięstwa. I tak, choć bez spodziewanych emocji i wielu atrakcyjnych wymian, dotarła sprawnie do ostatniej piłki.
Czytaj więcej
Legenda kobiecego tenisa wciąż walczy w Nowym Jorku – Serena Williams pokonała w drugim meczu Anett Kontaveit 7:6 (7-4), 2:6, 6:2.
Stephens, mistrzyni US Open z 2017 roku, trochę darowała jej tę wygraną. Tym razem, inaczej, niż niedawno w Cincinnati, nie potrafiła wskrzesić w sobie bojowości niezbędnej w meczu z liderką rankingu WTA. Dopiero przy stanie 3:6, 2:5, gdy stres minął, zaczęła przez chwilkę uderzać ze swobodą, jaką daje pewność, że się przegra.
Takie prezenty jednak trzeba umieć przyjmować, Iga umiała. Jej rywalką w trzeciej rundzie będzie kolejna Amerykanka Lauren Davis (105 WTA), która chwilę wcześniej, raczej niepodziewanie zwyciężyła Jekaterinę Aleksandrową (nr 28) 0:6, 6:4, 7:6 (10-5).