Teoretycznie jest 605. tenisistką świata, ale pomimo wieku, macierzyństwa, wielu kontuzji i innych przeciwności jeszcze nie pożegnała się z marzeniami o wielkich sukcesach. Zwycięstwo nad rozstawioną z nr 2 tenisistką z Estonii, rewelacją ubiegłego sezonu, nie przyszło jej łatwo, lecz były chwile, gdy Serena przypominała siebie sprzed lat.
– Wciąż zostało we mnie trochę sił. Uwielbiam podejmować wyzwania. Po przegraniu drugiego seta chciałem po prostu dalej próbować i dać z siebie wszystko. Patrzę jednak na to tylko jako na bonus do kariery. Nie mam nic do udowodnienia. Nie mam nic do wygrania. I nie mam absolutnie nic do stracenia. Nigdy nie grałam w ten sposób od 1998 roku, więc jest to całkiem zabawne – mówiła po meczu, który oglądał m. in. najsłynniejszy golfista świata Tiger Woods, także mistrz po przejściach.