Paolini niedawno była na turnieju WTA w Warszawie i po pokonaniu Danki Kovinić, Clary Burel i Viktoriji Golubic doszła do pófinału, gdzie przegrała z przyszłą triumfatorką Caroline Garcią. Pokazała, że mając 160 centymetrów i sporo odwagi można nieźle grać w tenisa. Amerykańskie korty twarde to jednak inna historia, niż korty ziemne Legii.
Iga Świątek była szybka i zdecydowana – to było za wiele na ambitną Włoszkę.Jasmine próbowała grać mocno, ale szybko pojęła, że w długich wymianach nie ma szans. Jej serwis groźny nie był, bo wtedy wzrostu jednak brakowało. Paolini próbowała więc ryzykować, grać po liniach i czasem trafiała. Polka miała na te próby spokojną odpowiedź, mocną, ale bez przesady, ona ryzykować nie musiała.
Ponieważ serwis Igi, także ten drugi, z silną rotacją, działał dobrze, to tablica wyników szybko pokazała różnicę. Po godzinie było 6:3, 5:0. Po kolejnych sześciu minutach mecz się skończył. – W drugim secie odnalazłam rytm gry, stąd to przyspieszenie – mówiła Iga, która zagra w czwartek ze Sloane Stephens lub Greet Minnen.
Już wiadomo, jakie powinno być marzenie organizatorów ostatniego w tym roku wielkoszlemowego turnieju – niech Serena Williams gra jak najdłużej. Jej zwycięski mecz pierwszej rundy z Danką Kovinić z Czarnogóry (6:3, 6:3) oglądały na korcie centralnym 29 402 osoby – to nowojorski rekord sesji wieczornej. Zajęte były nawet ostatnie rzędy trybun, a patrząc stamtąd, kort ma rozmiar pudełka zapałek.
Dostali to, po co przyszli – zwycięstwo idolki, co wcale nie było takie pewne po ostatnich porażkach Sereny, blichtr – zagrała w osobiście zaprojektowanym stroju wyszywanym diamentami, i na koniec oświadczenie: „W pożegnaniach nie jestem zbyt dobra. Czy to mój ostatni turniej? Nie byłam w tej sprawie bardzo precyzyjna i niech tak zostanie…”.