Na kortach Foro Italico trwa ostatni poważny test przed paryskim Wielkim Szlemem. Wyniki nie są dobre dla kilkorga sław – po porażkach Andżeliki Kerber i Wiktorii Azarenki, w czwartek z turniejem pożegnali się Stan Wawrinka, David Ferrer i, przede wszystkim, Roger Federer, pokonany 7:6 (7-2), 6:4 przez Dominika Thiema.
Szwajcar ma kłopoty niemal od początku roku, po Australian Open przeszedł artroskopię kolana, nie wrócił do gry w Miami z powody wirusa żołądkowego, w Monte Carlo zagrał trzy mecze i wycofał się z gry w Madrycie z powodu bólu dolnej części pleców.
W Rzymie o starcie zadecydował dosłownie na rozgrzewce przed pierwszym meczem, dał radę zagrać dwa spotkania i po drugim oświadczył, że ma powody do zadowolenia, choć niewielkie.
– Nieważne jak grałem. Ważne jest to, że nie pojawiły się żadne komplikacje, mogłem stanąć na korcie i próbowałem coś zrobić z tym arsenałem, jaki dziś mam. Wiedziałem, że nie jestem wystarczająco dobry, być coś osiągnąć w tym turnieju, więc mam nadzieję, że nie odczytujecie zbyt wiele z moich obecnych startów. Teraz nie dbam o wyniki, bardziej liczy się to, co nadejdzie w następnych kilku miesiącach – mówił do dziennikarzy w Rzymie.
Na 10 dni przed Roland Garros Szwajcar ma też nadzieję na poprawę. – Oczywiście moja obecna forma nie wystarczy na dobry występ w Paryżu. Nadal jestem przekonany, że będzie ze mną lepiej, że jakoś się uda. Jak się nie uda, raczej nie wystartuję – stwierdził. Byłaby to jego pierwsza rezygnacja ze startu w Wielkim Szlemie w XXI wieku.