Wimbledoński czwartek był w sumie dniem standardowym: jedni wygrywają mecze, jak Paula Badosa, Stefanos Tsitsipas lub Nick Kyrgios, inni wycofują się z powodu zakażenia Covid-19.
W tym miejscu brytyjscy dziennikarze napisaliby, że najlepsi wygrywają, jak ich Katie Boulter (118. WTA), która wyeliminowała 3:6, 7:6 (7-4), 6:4 ubiegłoroczną finalistkę, Czeszkę Karolinę Pliskovą (nr 6). Gdy Brytyjka powiedziała podczas wywiadu na korcie centralnym, że dwa dni temu pożegnała babcię, wszystkim zaszkliły się oczy. Kraj ma nowy powód, by wspierać dziewczynę z Leicester i wierzyć, że wielki tenis chociaż trochę osuszy jej łzy.
Czytaj więcej
Novak Djoković gra w Wimbledonie coraz lepiej, Serena Williams coraz gorzej. Dzisiaj mecz Igi Świątek z anonimową Holenderką Lesley Pattinama Kerkhove.
Wracając do wimbledońskiej codzienności: tym wycofanym przez koronawirusa był Roberto Bautista Agut, półfinalista z 2019 roku.
Wciąż myją ręce
Hiszpan dołączył do Marina Cilicia i Matteo Berrettiniego. Tak się składa, że wszyscy byli rozstawieni, w niezłej formie, z uzasadnionymi marzeniami o wimbledońskich sukcesach. W dodatku Cilić trenował pilnie z obrońcą tytułu Novakiem Djokoviciem, a Berrettini ćwiczył równie aktywnie z Rafaelem Nadalem.