O tym, że polsko-rumuńska rywalizacja praktycznie się skończyła wiadomo było, gdy goście podjęli decyzję, że w pierwszym sobotnim singlu nie zagra Irina - Camelia Begu (63 WTA), choć nawet jej szanse z Igą Świątek w obecnej formie wyglądałyby mizernie.

Po zwycięstwie liderki rankingu WTA w Miami tenisowe media pisały, że Iga jest w stanie łaski i nawet Naomi Osaka w ostatnim secie finału dostrzegła, że nic nie może zrobić i praktycznie przestała walczyć. Pamiętając oczywiście o znacznie niższej klasie przeciwniczek, to jak zagrała Iga przez niespełna dwie godziny w Radomiu (tyle trwały jej oba mecze, w których oddała tylko jednego gema), jeszcze to wrażenie pogłębia. Znakomicie serwowała, jej returny były fantastyczne, ale największe wrażenie robi to, jak porusza się po korcie. Nie ma wątpliwości, że drugiej takiej zawodniczki w tej chwili nie ma.

Mecz w Radomiu był dla Igi ostatnim tej wiosny występem na kortach twardych. W poświątecznym tygodniu zagra w halowym turnieju w Stuttgarcie, już na korcie ziemnym (wystąpi w nim siedem zawodniczek z czołowej dziesiątki rankingu WTA).