Początek meczu był dla Igi Świątek drogą przez mękę, trudno było uwierzyć, że to ta sama tenisistka, która niedawno triumfowała w Dausze po błyskotliwych zwycięstwach nad czołowymi zawodniczkami rankingu WTA.
W pierwszym secie Polka walczyła głównie z samą sobą, popełniała błąd za błędem, wydawała się totalnie zagubiona, przegrywała seryjnie własne gemy serwisowe, sprawiała wrażenie faworytki, która jak najszybciej chce udowodnić swoją wyższość, a gdy się to nie udaje, jest bezradna. W tym secie Świątek popełniła aż 28 niewymuszonych błędów i gdy, jak ma to w zwyczaju, po przegraniu pierwszego seta poszła do szatni (ze zmianą stroju nie czekała nawet na tę okazję, przebrała się na korcie, co jest dość niezwykłe, szczególne wśród kobiet), trudno było o optymizm.