Reklama
Rozwiń

Wimbledon: Czas musi zagoić ranę

Agnieszka Radwańska pięknie przegrała z Dominiką Cibulkovą. Dzisiaj kobiece ćwierćfinały.

Aktualizacja: 05.07.2016 06:51 Publikacja: 04.07.2016 19:40

Agnieszka Radwańska – pożegnanie z Wimbledonem

Agnieszka Radwańska – pożegnanie z Wimbledonem

Foto: PAP/EPA

Korespondencja z Londynu

Polskiego ćwierćfinału Wimbledonu, szóstego w karierze Radwańskiej (na 11 startów), nie będzie. Pozostanie natomiast wspomnienie trzech bardzo intensywnych godzin gry, dwóch niewykorzystanych piłek meczowych – sprawiedliwie po jednej z każdej strony, i na końcu łez szczęścia Słowaczki, która zwyciężyła 6:3, 5:7, 9:7.

Pięknie przegrać – żadnego sportowca to nie raduje, ale trzeba Agnieszkę Radwańską pocieszyć – był to z pewnością jeden z najlepszych meczów tegorocznego Wimbledonu, może nawet sezonu. Rozwijał się stopniowo, po pierwszym secie, który Polka przegrała nieco za szybko, emocje rosły z każdym gemem, by osiągnąć kilka szczytów, łatwo rozpoznawalnych po okrzykach, westchnieniach i brawach publiczności.

Siłą Dominiki Cibulkovej było to co zawsze – niesłychana waleczność, chęć podejmowania ryzyka i umiejętność skutecznego ataku forhendem, jakiej nie ma Radwańska. Obie biegały po trawie doskonale, obie zostawiły na korcie nr 3 mnóstwo zdrowia, Słowaczka nawet trochę więcej, więc ćwierćfinałowa rywalka Cibulkovej powinna zacierać ręce, ale skoro Jekaterina Makarowa i Jelena Wiesnina też grały na wyniszczenie, różnicy może nie być.

Wymian, których tempo rosło z uderzenia na uderzenie, było mnóstwo. Trenerzy przygotowania fizycznego tenisistek powinni być dumni, widząc, jak dzielnie dobiegały do piłek niemal poza ich zasięgiem. Cibulkova próbowała kilka razy złapać większy łyk powietrza, wydłużając czas przygotowania serwisu powyżej 20 sekund, lecz pani sędzia szybko to dostrzegła, słusznie wlepiła trzy ostrzeżenia, dwa skończyły się odebraniem pierwszego podania.

Serwis w tym spotkaniu jednak nie rządził, straty gemów przy podaniu i ich odrabianie to był stały obrazek podnoszący walory widowiska. Częściej prowadziła Słowaczka, goniła Polka, ale w decydującym secie to Radwańska pierwsza wyszła na 6:5 i miała piłkę meczową, którą rywalka obroniła kowbojskim strzałem z biodra. Ostatni zwrot akcji należał jednak do Cibulkovej, która mimo potężnej zadyszki wciąż trafiała piłką w kort. Szczęśliwy narzeczony, inżynier Miso Navara (kiedyś leśnik, dziś na stałe w drużynie przyszłej żony), w decydujących chwilach krzyczał z trybun najgłośniej – może takie drobiazgi też pomagały przyszłej pani Navarovej.

Polka szybko przyszła na konferencję prasową, smutek przygasiła, choć wielkie wimbledońskie marzenia znów trzeba odłożyć o rok. – Myślę, że mecz był dobry. Każdy set lepszy od poprzedniego. Oczywiście miałam jedną szansę przy piłce meczowej, ale to niemal zawsze wychodzi na remis: jeden mecz tak wygrałam, drugi przegrałam. Gramy z Dominiką bardzo solidnie zza końcowej linii, więc nasze spotkania na każdej nawierzchni z reguły są właśnie takie: zacięte, trudne i długie. Zawsze po takiej porażce, po trzech godzinach ogromnej walki, gdy jest się wyczerpanym i złym, nie ma miłych myśli. Uroda spotkania wtedy się nie liczy. Pewnie, że lepiej zagrać pięknie niż fatalnie, ale liczy się to, że rezultat końcowy jest wciąż ten sam: zostałam pokonana. Czas musi zagoić ranę – mówiła polska tenisistka.

Turniej w Londynie przyniesie jej spadek w rankingu WTA z trzeciego na czwarte miejsce, za Andżelikę Kerber, która w poniedziałek łatwo pokonała Misaki Doi 6:3, 6:1 i za tydzień wyprzedzi także Garbine Muguruzę. Jeśli zaś Simona Halep awansuje do finału (w 1/8 zwyciężyła Madison Keys 6:7 (5-7), 6:4, 6:3), to zepchnie Polkę na piąte miejsce.

Agnieszka Radwańska jeszcze nie podjęła decyzji, gdzie zagra przed igrzyskami w Rio. – Start olimpijski trochę komplikuje sprawy, nie chcę grać wcześniej zbyt wiele, ale też dobrze będzie wystartować w jakimś dużym turnieju. Przemyślę to i wkrótce podejmę decyzję – stwierdziła, żegnając się z dziennikarzami i Wimbledonem 2016.

Drugi poniedziałek turnieju nazywany jest niekiedy Super Monday, bo w planie są wszystkie mecze 1/8 finału, kobiet i mężczyzn. Ten Radwańskiej i Cibulkovej na przedrostek super zasłużył na pewno. Inne może nieco mniej, choć trudno pominąć fakt, że siostry Serena i Venus Williams awansowały bez straty seta, jakby czas się zatrzymał dekadę temu. Młodsza wygrała ze Swietłaną Kuzniecową 7:5, 6:0, starsza z Carlą Suarez Navarro 7:6 (7-3), 6:4.

Trzeba było również zauważyć pięć setów Milosa Raonica z Davidem Goffinem (lepszy był Kanadyjczyk), a także to, że po raz pierwszy w ćwierćfinale Wielkiego Szlema zagra Sam Querrey, Amerykanin, który w sobotę zwyciężył Novaka Djokovicia. Dwa dni później elegancko poradził sobie z Francuzem Nicolasem Mahutem.

Wimbledon cieszy się, gdy tacy bohaterowie nie znikają zbyt szybko. Dla Brytyjczyków meczem superponiedziałku było starcie Andy Murray – Nick Kyrgios, dlatego kończyło program gier na korcie centralnym.

Wtorek to jest w Wimbledonie od dziesięcioleci dzień ćwierćfinałów kobiecych. Grają: Serena Williams – Anastazja Pawluczenkowa, Simona Halep – Andżelika Kerber, Venus Williams – Jarosława Szwedowa oraz Dominika Cibulkova – Jelena Wiesnina. Słowaczka powiedziała, że jeśli wygra, przełoży ślub.

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku