Dla kibiców spodziewających się, że po zwycięstwie w turnieju Roland Garros Iga Świątek będzie już tylko wygrywała, ten mecz był chłodnym prysznicem, za którym o tej porze roku specjalnie nie tęsknimy, jeśli nie liczyć rosnącej grupy zwolenników szalonego morsowania.
Ci, którzy pamiętają, co mówił trener polskiej gwiazdy (także w „Rz"), noc z wtorku na środę przeżyli znacznie spokojniej, co nie znaczy, że bez stresu. Piotr Sierzputowski przestrzegał, że porażki przyjdą, bo to nieuniknione, i nie czekaliśmy długo, by się przekonać, jak bardzo miał rację. Teraz czas na to, by sprawdziła się też druga część jego wypowiedzi, a zapowiadał analizę i przede wszystkim spokój.
Iga Świątek (17. WTA) zagrała w turnieju Gippsland Trophy drugi słaby mecz, ten pierwszy ze Słowenką Kają Juvan wygrała, ale w kolejnym, w starciu z Rosjanką Aleksandrową (33.), momentami była bezradna. Zaskakiwały ją nie tylko znakomite zagrania rywalki, ale także te banalne. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że tych pierwszych było dużo więcej. Mieszkająca w Pradze Rosjanka świetnie serwowała, ale jeszcze bardziej imponujące były jej returny, po których jedyną reakcją Igi bywał uśmiech niedowierzania. Aleksandrowa przy wielu zagraniach podejmowała ogromne ryzyko i trafiała w kort. Pod koniec drugiego seta było już widać, że Rosjanka nie wypuści szansy z rąk.
Powodów do rozpaczy nie ma, to zaledwie rozgrzewkowy turniej przed zaczynającym się w poniedziałek Australian Open i warto pamiętać, że przed paryskim triumfem też był zły dla Igi turniej w Rzymie. Różnica jest tylko jedna: wówczas poza fanami tenisa mało kto zwrócił na to uwagę, dziś porażkę Igi zauważyli wszyscy. Z tym jej sztab będzie musiał sobie poradzić i czekać na pomyślne losowanie w Wielkim Szlemie. Iga będzie rozstawiona, więc w dwóch pierwszych rundach nie napotka wysoko klasyfikowanej rywalki, ale jeśli nie zagra lepiej, szybko się przekona, że to iluzoryczna gwarancja.
Hubert Hurkacz (29. ATP) w drugiej rundzie turnieju Great Ocean Road pokonał Duńczyka Mikaela Torpegaarda (193.) 6:4, 6:3 i teraz czeka go mecz z urugwajskim weteranem (35 lat, 70. ATP) Pablo Cuevasem.