Krzysztof Rawa z Londynu
Ósmy dzień Wimbledonu otworzył mecz Novaka Djokovicia z Adrianem Mannarino. Serb wygrał z Francuzem w trzech setach, ale entuzjazmu kortu centralnego nie wzbudził.
Grano pod dachem z powodów tradycyjnych (zaczęło padać, a bywało, że dach chronił przed słońcem), tenisiści zrobili swoje, dopełnili wyniki 1/8 finału, ale pamięć o tym spotkaniu zaginie.
Wtorek był dniem tenisistek. Potrzebnym, gdyż są w tym roku liczne głosy, że BBC oraz działacze wimbledońscy zdecydowanie wolą, by na dwa korty główne częściej wchodzili panowie. Pojawiły się stosowne wyliczenia i protesty, argumenty finansowe i wskaźniki oglądalności. Wyszło, że rzeczywiście w tym roku tenisiści bardziej przyciągają publiczność, nawet odrobinę znużony sportem Djoković.
Jednak panie potrafią. We wtorek brawa zebrała Venus Williams, która pokonała 6:3, 7:5 mistrzynię Roland Garros Jelenę Ostapenko. Doświadczenie Amerykanki było widoczne, Łotyszka do sukcesów w Wimbledonie musi dojrzeć. Nieco wcześniej awansowała Garbine Muguruza. Jej mecz ze Swietłaną Kuzniecową przebiegał w akompaniamencie potężnych forhendów. Hiszpanka wygrała, choć nie było na trybunach trenera Sama Sumyka, który wziął urlop. Do opieki nad Muguruzą polecił Conchitę Martinez, w końcu dawną mistrzynię Wimbledonu.