Lista pokonanych przez Hurkacza na Hard Rock Stadium wygląda nieźle: Denis Kudla (123. ATP), Denis Shapovalov (11. ATP), Milos Raonic (19. ATP), Stefanos Tsitsipas (5. ATP) i wreszcie Andriej Rublow (8. ATP), z którym Polak zagrał znakomicie, przede wszystkim nie pozwalając na mu na długie i precyzyjne wymiany z głębi kortu, w których Rosjanin jest mistrzem.
Polak atakował częściej, od pierwszych piłek był wystarczająco agresywny i skuteczny, by psuć plan gry rywala. W pierwszym secie prowadził już 5:1, i choć Rublow odrobił część strat, wiele nie zyskał. Podobnie było w drugim secie: wczesne przełamanie serwisu rywala, ataki przy siatce, doskonały bekhend doprowadziły Hurkacza do największego sukcesu w karierze.
Gra na Florydzie, gdzie ostatnimi czasy sporo mieszkał i trenował, wyraźnie służy Hubertowi. W styczniu wygrał turniej w Delray Beach, teraz stoi w Miami przed szansą sukcesu większego co najmniej o dwa rozmiary. – To wiele dla mnie znaczy, gdyż po zdobyciu tytułu na początku roku miałem trochę niełatwych spotkań. Jestem szczęśliwy, że się przełamałem i mogę nadal się poprawiać, być jeszcze lepszym graczem. To naprawdę dla mnie ogromne osiągnięcie – mówił najlepszy polski tenisista chwilę po zwycięstwie w półfinale.
W finale zagra z dobrym kolegą, także okazjonalnym partnerem deblowym, 19-letnim Jannikiem Sinnerem, wielkim talentem włoskiego tenisa. Sinner także pierwszy raz zagra o tytuł w turnieju z cyklu ATP Masters 1000 (w pólfinale zwyciężył Hiszpana Roberto Bautistę Aguta 5:7, 6:4, 6:4). Jeśli wygra, zostanie najmłodszym mistrzem w kronikach imprezy. – Graliśmy niedawno razem w debla w Dubaju, teraz gramy w finale Masters 1000, może być dużo dobrej zabawy – podsumował Hubert Hurkacz.
Finał w niedzielę, o godz. 19.00 polskiego czasu, transmisja w Polsacie Sport.