Rywalizacja Zvereva z Thiemem obiecywała wiele, lecz mecz młodych talentów (któryś może obejmie schedę po Nadalu) spełnił oczekiwania tylko w niewielkiej części. Austriak wygrał z Niemcem łatwo 6:4, 6:2, 6:1.
Przyczynę można było wskazać – na lewym udzie Zvereva pojawił się opatrunek, i tenis Niemca nie wyglądał tak dobrze, jak w poprzednich rundach. W zasadzie emocje trwały tylko podczas pierwszego seta, potem moc i skuteczność była tylko po austriackiej stronie.
Zverev, wspierany przez paryską publiczność, nie chciał przedwcześnie zejść z kortu, więc odbijał, od czasu do czasu popisywał się efektownymi zagraniami i nawet biegał zupełnie rześko, lecz wiele pokazać już nie mógł.
– Trudno mu było grać w ćwierćfinale po trzech pięciosetówkach z rzędu – tłumaczył przyjaciela Thiem w krótkiej kortowej rozmowie z Marion Bartoli. Austriak jest w paryskim półfinale trzeci rok z rzędu, śmiało zadeklarował, że czas zrobić krok dalej.
Rywala Thiema wyłonił mecz Novaka Djokovicia z Marco Cecchinato, Sycylijczykiem, chyba lepiej znanym w Szczecinie (grał w challengerze Pekao Open cztery razy), niż w Palermo. Sensacyjny włoski ćwierćfinalista zwyciężył 6:3, 7:6 (7-4), 1:6, 7:6 (13:11).