Mecz Polki z drugą rakietą świata miał zadecydować, która tenisistka zachowa szanse awansu do półfinału – i zadecydował. Do stanu 6:2, 2:1 dla Igi można było przypuszczać, że wszystko pójdzie po jej myśli – była aktywna, lepiej serwowała i grała dokładnie. Jednak od wyrównania w drugim secie Białorusinka zdecydowanie poprawiła grę, wspierana przez głośną publiczność zaczęła dominować w spotkaniu.
Decydujący set był najciekawszy, bo Świątek potrafiła odrobić stratę gema serwisowego, doprowadziła też do sytuacji, gdy była dwie piłki od wygranej przy stanie 5:4. Aryna Sabalenka przetrwała jednak te trudne chwile i wyrwała zwycięskie punkty Polce.
Iga Świątek mimo porażki miała pewne powody do optymizmu. – Myślę, że grałem naprawdę dobrze, ale na pewno nie miałem odpowiedniego rytmu gry, gdyż Aryna jest taką tenisistką, która nie pozwala ci go uzyskać. Jestem też świadoma, że wiele piłek uderzałam ramą rakiety. Ale patrząc na to, jak się czułam kiedy tu przyjechałam, jak się czułam dwa dni temu i wczoraj, mam wrażenie, jakbym wygrała dzisiaj 2:1, gdyż wygrałem ze stresem i odrobiną strachu. Myślę, że to był pozytywny dzień, także taki, który daje doświadczenie – mówiła Polka.
Przed tym spotkaniem grały Paula Badosa i Maria Sakkari, mecz był zacięty, ale nieco więcj zimnej krwi w ważnych wymianach miała Hiszpanka. Wygrała 7:6 (7-4), 6:4, co oznaczało pewność gry drugiej debiutantki (po Anett Kontaveit) w półfinale Masters.
Końcowe spotkania Grupy Chichén Itzá odbędą się w poniedziałek. Iga Świątek zagra z Paulą Badosą, Aryna Sabalenka z Marią Sakkari. Ten układ oznacza, że żadnego liczenia setów nie będzie, Białorusinka i Greczynka zagrają po prostu o awans do półfinału. Mecz Polki z Hiszpanką zadecyduje, czy Iga Świątek wyjedzie z Meksyku z premią za sam udział (110 tys. dol. brutto), czy za udział i jedno zwycięstwo (220 tys.).