Grali ze sobą pierwszy raz, każdy miał powody, by wierzyć w sukces. Polak, gdyż w trzech poprzednich meczech prezentował się świetnie, regularny mocny serwis i doskonała kontrola piłek w wymianach oznaczały trzy pewne zwycięstwa. Bułgar, gdyż dzień wcześniej zagrał jeden z najlepszych meczów w karierze pokonując nr 2 na świecie – Daniiła Miedwiediewa. Odrodził się w tym spotkaniu w niezwykły sposób: zwyciężył, choć na tablicy było już 6:1, 4:1 dla rywala.
Starcie Hurkacz – Dimitrow zaczęło się wedle scenariusza pisanego przez Polaka: żelazna konsekwencja, spokój i serwisowa pewna ręka dały Hubertowi eleganckie zwycięstwo 6:3. Wystarczyło poczekać na jedno zachwianie podania Bułgara i wykorzystać moment.
Drugi set zaczął się jednak od prowadzenia Dimitrowa 2:0, on także potrafił cierpliwie czekać na szansę przełamania serwisu rywala. Choć Polak szybko wyrównał, to w końcówce seta znów na chwilę stracił koncentrację i po intensywnej wymianie zakończonej osunięciem się piłki po taśmie, było 6:4 dla Bułgara.
Czytaj więcej
W tym tygodniu turniej WTA i ATP w Indian Wells. Iga Świątek i Hubert Hurkacz są w Kalifornii, ale sporo sław ma dość gry z covidem w tle.
W decydującym secie Grigor Dimitrow prowadził już 5:2. Hurkacz jeszcze wyrównał, podbił emocje, doprowadził do tie-breaka, ale ten ostatni fragment gry należał już tylko do Bułgara. Doskonały mecz z odrobiną polskiego zawodu w finale, ale bilans wyprawy do Kalifornii nie jest zły, po stronie zysków jest m. in. po raz pierwszy awans Huberta do pierwszej dziesiątki rankingu światowego oraz umocnienie dobrego miejsca w klasyfikacji „Race to Turin" prowadzącej do listopadowego startu w Masters.