To się nie miało prawa stać, jeśli brać pod uwagę rankingi i pieniądze pompowane w gwiazdy tenisa. To nie miało prawa się stać, jeśli wziąć pod uwagę rachunek prawdopodobieństwa, a jednak się stało: US Open wygrała osiemnastolatka, która startowała w drugim w życiu turnieju wielkoszlemowym, musiała przebijać się do niego przez eliminacje i ani w tych eliminacjach, ani w turnieju głównym nie oddała rywalkom nawet seta w dziesięciu meczach. W porównaniu z tym sukces Igi Świątek rok temu w Paryżu to triumf kartezjańskiej logiki.
Emma Raducanu przyjechała do Nowego Jorku jako 150. zawodniczka w rankingu WTA (trzy miesiące temu była na miejscu 361.), a wyjeżdża jako 23. rakieta świata. To nagroda za to, że jako pierwsza w historii tenisa – kobiecego i męskiego – wygrała turniej wielkoszlemowy, przechodząc przez eliminacje.
Czytaj więcej
Brytyjka w finale pokonała Kanadyjkę Leylah Fernandez 6:4, 6:4 po meczu emocjonującym i stojącym na wysokim poziomie. Przy stanie 5:2 w drugim secie Raducanu miała dwa meczbole, ale żadnego nie wykorzystała, jednak w kolejnym gemie zakończyła mecz asem serwisowym.
Tenisowy świat zwrócił na nią uwagę, gdy w tegorocznym Wimbledonie (do którego dostała się dzięki dzikiej karcie) awansowała do 1/8 finału i w spotkaniu z Ajlą Tomljanović zeszła z kortu z powodu kłopotów z oddychaniem. Pisano wówczas, że nastolatkę dopadł strach przed sukcesem, że to kolejna krucha istota, która może mieć problem z adaptacją do zawodowego tenisa w czasach wielkich pieniędzy i dyktatu mediów społecznościowych. Obawy te wydawały się być tym słuszniejsze, że po Wimbledonie Raducanu wcale nie grała koncertowo. Dlatego triumf w Nowym Jorku jest tak niesamowity.
Owacja na stojąco
W finale Raducanu pokonała zawodniczkę, której wspinaczka na szczyt była niewiele dłuższa – dziewiętnastoletnią Leylah Fernandez. Droga Kanadyjki do tego finału była zupełnie inna niż Raducanu, która aż do ćwierćfinałowego meczu z Belindą Bencić nie mierzyła się z rywalkami z czołówki. Fernandez natomiast pokonała Naomi Osakę, Andżelikę Kerber, Elinę Switolinę (w tie-breaku trzeciego seta) i rozstawioną z nr 2 Arynę Sabalenkę.