W maju po raz pierwszy od 2006 roku Agnieszka Radwańska opuściła turniej wielkoszlemowy. Z powodu kontuzji pleców musiała wycofać się z Roland Garros. Kłopoty zdrowotne krakowianka ma od dwóch sezonów. Wygrywa coraz rzadziej, spadła w rankingu. Być może trzeba się z tym pogodzić – choć będzie trudno – że najlepsza polska tenisistka w historii, finalistka Wimbledonu, nie będzie grać już na dawnym poziomie, a niewykluczone, że niedługo zejdzie z zawodowej sceny. Ma 29 lat, profesjonalnie gra w tenisa już 14 lat.
Jerzy Janowicz, kiedyś numer 14 na świecie już dawno wypadł z czołówki. Dziś zajmuje 199. pozycję. Łodzianin leczy kolejne kontuzje. Łukasz Kubot, który w ubiegłym roku wygrał w deblu Wimbledon i jeszcze niedawno był numerem 1 w rankingu ATP w grze podwójnej wszedł już w zaawansowany wiek (skończył 36 lat). W każdej chwili może ogłosić zakończenie kariery.
W tenisie następuje zmiana warty. Mimo permanentnych kłopotów finansowych Polskiego Związku Tenisowego, braku systemu szkolenia, pojawiła się nadzieja, że Radwańską, Janowicza, Kubota będzie miał kto zastąpić. 17-letnia warszawianka Iga Świątek wygrała turniej deblowy juniorek na kortach Rolanda Garros, w singlu była w półfinale. Zaskakuje postawa 21-letniego Huberta Hurkacza. Pochodzący z Wrocławia tenisista jest już na 121. miejscu w klasyfikacji ATP. W pierwszej dwusetce znajduje się trenujący w Łodzi Kamil Majchrzak, który na początku sezonu wyprzedzał Hurkacza w rankingu.
Hurkacz – NextGen
Tłumy przed kasami klubu tenisowego są w Polsce zjawiskiem niespotykanym. W niedzielę, 10 czerwca przed wejściem do Parku Tenisowego „Olimpia" w Poznaniu ustawiła się kolejka kibiców. W finale challengera Poznań Open, cykli turniejów zaliczany do II ligi tenisowej, grał Polak. Pierwszy raz od 2012 r. do finału awansował Hubert Hurkacz.
21-letni wrocławianin dokonał tego w znakomitym stylu. Wychodził na kort i po prostu wygrywał. Nie przejmował się tenisową hierarchią i ich laurami z przeszłości. Prezentował to, co ma w swoim repertuarze najlepszego – silny serwis, solidny forhend, konsekwentną grę z głębi kortu. Wierzył w siebie. W finale – przy pełnych trybunach – spotkał się z Japończykiem Danielem Taro, który niedawno wygrał challengera w Stambule. Hurkacz znów pokazał, że kto stoi po drugiej stronie siatki, nie ma dla niego żadnego znaczenia. Pokonał Taro 6:1, 6:1. Po raz pierwszy w zwyciężył w singlu w challengerze.