Mecz był długi, zacięty i nerwowy. Ostatnia piłka pofrunęła dosyć daleko za końcową linię, ale Venus przedłużyła zabawę: poprosiła o komputerowe sprawdzenie śladu.
Takie spotkania mogą zagrać tylko one. Bardzo dużo mocnych odbić, jeszcze więcej głośnych stęknięć, w końcu krzyk i koniec wymiany. – Dopóki nie zostaniemy kurami domowymi, to tak będzie wyglądało – powiedziała starsza z sióstr.
Młodsza wygrała na punkty tylko 101-98, w obu setach goniła do tie-breaku od stanu 3:5. Jedna różnica była wyraźna. Venus miała dziesięć piłek na wygranie seta, nie wykorzystała żadnej. Serena miała dwie i obie wygrała. – Myślałam, że będą trzy sety, że będę musiała włożyć świeżą sukienkę, ale sukces przyszedł szybciej. To powinien być ostatni mecz, powinnam dostać puchar – mówiła półfinalistka.
Późno w nocy Mardy Fish grał z Rafaelem Nadalem. Nowy Jork pomagał swojemu tenisiście jak zawsze: krzyczał, gwizdał i klaskał. Nadal dał sobie radę z rywalem i publicznością, narzekał na porę, o której zaczynał (23.30 czasu miejscowego) i kończył (2.10 ) spotkanie. – Musimy o tym dyskutować. Powinna być jakaś granica rozpoczynania gry. Wiem, że to się wiąże z transmisjami telewizyjnymi, ale przecież muszę spać i jeść o normalnych porach – stwierdził.
W półfinale zagra z Andym Murrayem i jest nadzieja, że pójdzie spać wcześniej. Ostatnie spotkanie na korcie im. Arthura Ashe’a rezerwowane jest dla Amerykanina, w domyśle Andy’ego Roddicka.