Pierwsze zwycięstwo Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego w krótkiej historii ich startów w Masters warto pochwalić, tym bardziej że wygrali z deblem solidnym.
Ten mecz może nie przejdzie do kronik jako nadzwyczajnie ciekawy, ale zainteresowani mieli czym się stresować – wiedzieli, że przegranym awans na pewno ucieka. W pierwszym secie decydował tie-break, w którym szybciej przewagę osiągnęli Polacy i gładko przeszli od stanu 4-1 do 7-2. Drugi set zaczął się gorzej, rywale przełamali serwis Fyrstenberga i prowadzili 3:1, lecz strach zmobilizował polską parę tak bardzo, że już do końca nie oddała gema.
Fyrstenberg wyjaśnił, że tym razem słabszym ogniwem w deblu czesko-hinduskim był Dlouhy. „Paes rozegrał świetny mecz, ale wykorzystaliśmy gorszą formę Czecha. Przed nami kolejny mecz o wszystko” – napisał polski tenisista w swym internetowym blogu.
Szanse są wyrównane, chociaż Bjoerkman i Ullyett z innymi partnerami nie raz uczyli Polaków mistrzowskich zagrań. Jedyny mecz z tą parą – w tym roku w Monte Carlo – nasz debel przegrał w tie-breaku 7 -10. Kibicując Fyrstenbergowi i Matkowskiemu, nie zapominajmy, że to może być ostatni zawodowy mecz Bjoerkmana.
Po 17 latach gry Szwed postanowił zakończyć karierę. Zrobił w tenisie niemało, był nawet czwartym singlistą świata, a w deblu osiągnął wszystko – 54 wygrane turnieje to dobitnie potwierdzają.