Nawet nie płakałam

Agnieszka Radwańska o niespodziewanej porażce w pierwszej rundzie z Kateryną Bondarenko 6:7 (7-9), 6:4, 1:6

Publikacja: 21.01.2009 01:49

Agnieszka Radwańska gra dalej w Melbourne tylko w deblu

Agnieszka Radwańska gra dalej w Melbourne tylko w deblu

Foto: Reuters

[b]RZ: Kogo bardziej nie dało się w Melbourne pokonać: rywalki czy samej siebie? A może warunków na korcie?[/b]

Agnieszka Radwańska: Pogoda pogodą, ale gra zupełnie mi się nie kleiła. Zwłaszcza w I secie. Zresztą wielkiego tenisa nie pokazałam w całym meczu. To nie był mój dzień. Podejrzewałam, że nie będzie tak prosto wygrać z Kateryną, bo ona nie gra zbyt często uderzeń na raz, zdecydowanie woli dłuższe wymiany. Udowodniła to w tym meczu.

[b]Pani miała za to aż 51 niewymuszonych błędów. Z czego one wynikały?[/b]

Nie mogłam sobie poradzić z silnym wiatrem. Wyczyniał cuda z piłką, uniemożliwiał mi prowadzenie mojej gry. Kiedy już rozgrzałam się walką i zaczęłam przyzwyczajać do warunków, cały czas posyłałam piłkę na minimalne auty albo drut (net cord – taśma wieńcząca górną część siatki – red.). Poza tym nie mogłam szybko kończyć punktów. Nawet jak Kateryna zaczęła grać przez środek, to i tak nie udawało mi się skończyć.

[b]Dwa lata temu przegrała pani z Alioną Bondarenko w Warszawie, teraz w Melbourne z jej siostrą Kateryną...[/b]

... a między tymi meczami pokonałam trzecią siostrę, Walerię Bondarenko w Pucharze Federacji. Nie ma żadnego znaczenia, czy gram przeciwko siostrom, czy kuzynkom. Na korcie to się nie liczy. Aliona i Kateryna po prostu umieją grać. Odnoszę wrażenie, że ich ranking jest trochę zaniżony jak na umiejętności.

[b]Trudno się podnieść po takiej porażce?[/b]

Najbardziej boli to, że odpadam w pierwszej rundzie. Nie da się ukryć, że byłam faworytką, ale niespodzianki się zdarzają. W każdym wielkoszlemowym turnieju taka przykrość spotyka w I rundzie 64 zawodniczki, wypadło na mnie. Po meczu siedziałam sobie na ławce i patrzyłam, jak ludzie opuszczają trybuny. Nie myślałam o szybkim prysznicu. Nawet nie zapłakałam. Czasami bywa tak, że po meczu bierze się rakietę i z wściekłości wali nią tak długo, aż nic z niej nie zostanie. A po tym meczu nie było żadnych emocji.

[b]Przegrana jest sygnałem, że zaczyna się dziać coś złego, czy to była tylko chwilowa słabość?[/b]

Świat się zmienia

Czytaj to co naprawdę ma znaczenie
już za 99 zł rocznie

SUBSKRYBUJ

W poprzednim turnieju, w Sydney, grałam dość dobrze. Gdy przyjechałam do Melbourne, nie odczuwałam oznak kryzysu, bo go nie ma. Trenowało mi się tutaj świetnie, to po prostu nie był mój dzień. Potknęłam się. Bywa. Nie wiem jeszcze, gdzie będę grała następny turniej, ale spotkam się tam z dziewczynami z czołówki, a w takich meczach lekki spadek formy kończy się porażką.

[b]Jak będzie wyglądało spotkanie z tatą po meczu?[/b]

Może nie wrócę do domu?

[b]I poleci pani na Tasmanię?[/b]

Nie, ojcu przejdzie. Poza tym mamy osobne pokoje. Zawsze na początku jest rozemocjonowany, a później mu adrenalina spada. Rozmowa pięć minut po meczu wygląda zupełnie inaczej niż ta dwie godziny później. Nikt w naszym obozie nie jest zadowolony, ale nie da się non stop wygrywać. Każdy ma prawo do słabszego dnia.

[b]Komu pani kibicuje w turnieju mężczyzn?[/b]

Dwa dni temu tuż po moim treningu w Melbourne Park na ten sam kort wyszedł Rafa Nadal. Miałam okazję obejrzeć sobie jego trening z bliska. Niesamowite, to jest mistrzostwo świata bez żadnych „ale”. On nie zepsuł żadnej piłki, jego trening to jest coś spoza naszej planety. Widziałam też fragmenty meczu Rogera Federera z Seppim. Trochę się męczył. Moim faworytem jest Nadal.

[b]A u kobiet?[/b]

Myślę, że żadna z sióstr Williams. Widziałam, jak grała w Sydney Serena. Na Dementiewą też nie stawiam. Myślę, że turniej wygra Jelena Janković.

[b]Pani zostały jeszcze w Melbourne występy w deblu.[/b]

Debel to debel, patrzę na niego przez palce. Nie nastawiam się na szalony wynik. Ale wychodzę na kort po to, żeby wygrać.

[ramka][b]Opinia[/b]

[i]Kateryna Bondarenko, rywalka Radwańskiej [/i]

Przepraszam, Polacy. Warunki były ekstremalne, każdy mógł nie wytrzymać tempa gry. Robiłam wszystko, co powiedziała mi siostra, która grała z Agnieszką parę razy. Miałam się nie spieszyć, trzymać piłkę w korcie, grać długie wymiany i żeby nogi cały czas pracowały. Uginaj nogi – mówiła siostra – i dużo biegaj. Sprawdziło się.[/ramka]

[b]RZ: Kogo bardziej nie dało się w Melbourne pokonać: rywalki czy samej siebie? A może warunków na korcie?[/b]

Agnieszka Radwańska: Pogoda pogodą, ale gra zupełnie mi się nie kleiła. Zwłaszcza w I secie. Zresztą wielkiego tenisa nie pokazałam w całym meczu. To nie był mój dzień. Podejrzewałam, że nie będzie tak prosto wygrać z Kateryną, bo ona nie gra zbyt często uderzeń na raz, zdecydowanie woli dłuższe wymiany. Udowodniła to w tym meczu.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu
Tenis
Billie Jean King Cup. Belinda Bencic nie przyjedzie do Radomia
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Hubert Hurkacz nie zagra w domu. Wycofał się z turnieju w Monte Carlo