[b]RZ: Kogo bardziej nie dało się w Melbourne pokonać: rywalki czy samej siebie? A może warunków na korcie?[/b]
Agnieszka Radwańska: Pogoda pogodą, ale gra zupełnie mi się nie kleiła. Zwłaszcza w I secie. Zresztą wielkiego tenisa nie pokazałam w całym meczu. To nie był mój dzień. Podejrzewałam, że nie będzie tak prosto wygrać z Kateryną, bo ona nie gra zbyt często uderzeń na raz, zdecydowanie woli dłuższe wymiany. Udowodniła to w tym meczu.
[b]Pani miała za to aż 51 niewymuszonych błędów. Z czego one wynikały?[/b]
Nie mogłam sobie poradzić z silnym wiatrem. Wyczyniał cuda z piłką, uniemożliwiał mi prowadzenie mojej gry. Kiedy już rozgrzałam się walką i zaczęłam przyzwyczajać do warunków, cały czas posyłałam piłkę na minimalne auty albo drut (net cord – taśma wieńcząca górną część siatki – red.). Poza tym nie mogłam szybko kończyć punktów. Nawet jak Kateryna zaczęła grać przez środek, to i tak nie udawało mi się skończyć.
[b]Dwa lata temu przegrała pani z Alioną Bondarenko w Warszawie, teraz w Melbourne z jej siostrą Kateryną...[/b]