Zwycięstwo polsko-austriackiej pary nad Chrisem Guccione i Carstenem Ballem okazało się pewne i szybkie – 6:2, 6:4.
Grali Australijczycy, więc mecz odbył się na dużym Stadionie im. Margaret Court, by doping pomógł miejscowym. Obiekt był duży, ale trybuny świeciły pustkami, nie pomógł fakt, że w poniedziałek Australia obchodziła święto narodowe. Na krzesełkach przy korcie siedzieli tylko naprawdę zainteresowani, wśród nich świetny przed laty deblista Peter McNamara, grający w Melbourne w turnieju legend, oraz Nicole Pratt, kiedyś niezła tenisistka, dziś trenerka. Byli również Matkowski i Fyrstenberg.
Guccione i Ball stali się naprawdę groźni, gdy ważyły się losy drugiego seta i meczu. Na mocne serwisy rywali Kubot i Marach mieli jednak dobry plan: przełamać podanie Australijczyków w pierwszych gemach i kontrolować grę. Udało się w obu setach. Czy w deblowym półfinale będzie jeden czy dwóch Polaków – rozstrzygnięcie zapadło dziś w nocy na korcie nr 2. Kubot pierwszy raz grał o półfinał Wielkiego Szlema.
Nowym bohaterem turnieju jest Fernando Verdasco, który w pięciu setach wyeliminował pierwszego z wielkiej czwórki – Andy’ego Murraya. Zwycięzca powiedział, że moc psychiczną dał mu zwycięski finał Pucharu Davisa, a moc fizyczną treningi w Los Angeles pod okiem Gila Reyesa, tego samego, który przez lata ćwiczył Andre Agassiego.
Pokonany zachował się elegancko. – Verdasco był za dobry, moja choroba nie ma nic do rzeczy – mówił.