Po takim spotkaniu pozostaje spory zawód. Pawliuczenkowa, choć wyeliminowała Jelenę Janković i w turnieju nie przegrała seta, wciąż nie zasługuje na miano tenisistki wybitnej. Trafiła jednak na dzień, gdy gra wymykała się także z rąk Polki.
Tylko początek był udany. Radwańska dwa razy wygrała gemy serwisowe rywalki, objęła prowadzenie 3:1 i wydawało się, że ma mecz pod kontrolą. Nie miała. Pawliuczenkowa, choć nie jest dziewczyną zwrotną i nie odbija piłek regularnie, wygrała kolejne cztery gemy. Wystarczył mocny serwis i atak przy słabszych podaniach Agnieszki.
Piotr Radwański skorzystał z możliwości podpowiedzi, ruszył na kort i radził córce wzmocnić uderzenia. Pomogło tyle, że polska tenisistka wyrównała na 5:5, ale jeszcze raz straciła gema serwisowego i go odrobiła, by przegrać długi tie-break, w którym dwa razy była o krok od wygranej.
Drugi set był zacięty do stanu 3:3, potem surowa siła Pawliuczenkowej znów wzięła górę. Gdy nadeszła kolejna słabość Polki, trzeba było godzić się z porażką. Ćwierćfinał to 250 pkt WTA – na 10. miejsce na świecie to jednak za mało, miejsce Polki zajmie Wiktoria Azarenka.
Następny turniej zacznie się 25 marca w Miami – duży jak w Kalifornii, obsada jeszcze mocniejsza – zagrają siostry Williams. Agnieszka będzie rozstawiona, Urszula Radwańska i Marta Domachowska zagrają w eliminacjach.