[b]Rz: Co widać w kobiecym tenisie po turniejach w USA?[/b]
[b]Robert Piotr Radwański: [/b]Powolną wymianę pokoleń. Fala młodych idzie do przodu. Wiktoria Azarenka, Caroline Wozniacki, Alize Cornet, Dominika Cibulkova, Agnieszka Radwańska – one niedługo będą rządzić. Siostry Williams już nie pograją zapewne bardzo długo, chyba że podpiszą jakiś długoterminowy kontrakt jak Andre Agassi, ale na to w kryzysie raczej się nie zanosi.
[b]Nowy kalendarz i surowsze reguły startów służą najlepszym?[/b] Bałem się nowych przepisów i wciąż uważam, że utrudniają one grę zawodniczkom z pierwszej dziesiątki rankingu. Teraz widać, że Agnieszce bardziej opłacałoby się, gdyby na koniec roku była numerem 11 czy 12. Tenisistki, które mają niewielką stratę do pierwszej dziesiątki, mogą obecnie względnie spokojnie wyprzedzać rywalki w rankingu. To, że nie decydujemy samodzielnie o planach startowych i ktoś za nas to robi, Agnieszce nie służy. Ula ma lepszą sytuację, może grać wszędzie.
[b]Z kortów w Indian Wells i Miami widać było amerykański kryzys?[/b]
Jak najbardziej. Pierwszy raz to europejski bank uratował amerykański turniej. Doszło do tego, że sponsorem przewozów sportowców została wypożyczalnia aut, więc jeździliśmy tym, co tam sponsor miał na składzie – groch z kapustą, samochody stare i nowe. Koniec z nowymi modelami jednej firmy prosto z taśmy. Widać było mniej ochroniarzy. Dyrektor obsługi kortów w Miami jest Polakiem, zatrudniał naszych rodaków, zawsze było ich pięciu, w tym roku tylko dwóch. Resztę mieli załatwić wolontariusze, ale nic nie umieli i był chaos. Indian Wells to bogata enklawa, ale tam też widać było kryzys – mniej ludzi w sklepach. W Miami stoją puste mieszkania na sprzedaż.