To już dziewiąty ćwierćfinał Radwańskiej w tym roku i piąty przegrany z tenisistką, która była lub jest numerem 1 na świecie. Tym razem z Szarapową (wcześniej były Venus Williams, Amelie Mauresmo i Dinara Safina), powoli wracającą na swoje miejsce w tenisie po kontuzji barku. Na korcie głównym w Toronto Rosjanka nie dała Polce wielu szans. Nawet prowadzenie Radwańskiej 5:2 w drugim secie stopniało błyskawicznie, gdy Szarapowa się rozpędziła. Agnieszce ledwo udało się doprowadzić do tie breaka. W pierwszym secie, trwającym tylko 34 minuty, przewaga Rosjanki była jeszcze większa.

- Szarapowa wróciła do formy, jest wypoczęta, bo od Warszawy, gdzie wróciła po kontuzji, rozegrała tylko kilka turniejów. A Agnieszka musiała poczuć w mięśniach ostatnie tygodnie - mówi menedżer sióstr Radwańskich Victor Archutowski. Polka mimo zmęczenia wystartuje w tym tygodniu w New Heaven, w ostatnim turnieju przed US Open (początek 31 sierpnia).

Obsada będzie w amerykańskim turnieju znacznie słabsza niż w Toronto, Agnieszka jest rozstawiona z nr. 5 (w I rundzie gra z kwalifikantką, na pewno nie będzie to jej siostra Urszula, bo odpadła w II rundzie eliminacji), a w Kanadzie była 14. Może wreszcie uda jej się przełamać barierę ćwierćfinałów. W 2008 roku aż pięć razy była w półfinałach, a trzy turnieje wygrała. Tyle że to było jeszcze pod rządami starego kalendarza. Nowy zostawia zawodniczkom z czołówki bardzo mało swobody w wyborze imprez. Agnieszka mogła bronić tytułu tylko w Eastbourne, Pattaya i Stambuł, gdzie wygrywała przed rokiem, były już teraz poniżej jej rankingu.

W Toronto do czołowej czwórki awansowały Serena Williams, Szarapowa, Jelena Dementiewa, i - niespodziewanie - Alisa Klejbanowa. Polce brakuje w tym sezonie takiego wystrzału formy jak ten Klejbanowej, ale pytanie co lepsze: raz być w półfinale dużego turnieju (więcej w dużych imprezach Rosjanka nie zdziałała), czy dziewięć razy w 1/4 finału. Awans do ósemki jest chyba w sam raz na możliwości Agnieszki. Fizycznie nigdy nie będzie mogła konkurować z siostrami Williams czy nawet z Safiną, a sprytem nie wszystko da się załatwić. Ożywiające ogórkowy sezon dywagacje, czy Polka powinna trenować tylko z ojcem, czy doprosić do sztabu jakiegoś specjalistę, tego nie zmienią. - Czy zawodniczki, które zrywały z jednym trenerem, by pójść do innego, tak dobrze na tym wyszły? Mamy konia, i mamy jeźdźca. Czasami ani jeden ani drugi nie są wybitni, ale tworzą najlepszą parę. Piotr Radwański wprowadził jedną córkę w okolice światowej dziesiątki, drugą do sześćdziesiątki. Co jeszcze musi zrobić, żeby zasłużyć na zaufanie? - kończy Archutovski.