Żeby dostać się do trzeciej rundy, Polka musiała rozegrać jeden z najdłuższych tego dnia meczów w Tokio. Meczbola wykorzystała niedługo przed północą tokijskiego czasu. Walczyła blisko dwie godziny w trzech setach z zupełnie różną dramaturgią. Łączył je tylko wynik: 6:3. Najpierw 6:3 dla Agnieszki, potem dla Hantuchovej, i w decydującym momencie znów dla Polki. Pierwszego seta Radwańska wygrała gładko, w pewnym momencie prowadziła już 5:0. W drugim zanosiło się na powtórkę, ale od 3:0 dla Agnieszki do końca seta gemy zdobywała już tylko Słowaczka. Trzeci był najbardziej zacięty, a decydujące okazało się przełamanie podania Hantuchovej, które dało Radwańskiej prowadzenie 4:2.
Tak skończył się drugi dzień turnieju i drugi dzień pogromu faworytek. Z fantastycznej obsady - spośród gwiazd w porównaniu do US Open zabrakło tylko Kim Clijsters i Sereny Williams - zostały tylko wspomnienia. Z 16 rozstawionych tylko cztery doszły do 1/8 finału: Agnieszka, Marion Bartoli, Na Li i Wiktoria Azarenka, jedyna w tym gronie tenisistka z pierwszej dziesiątki. W poniedziałek odpadły Swietłana Kuzniecowa, Venus Williams i Dinara Safina, wszystkie z kwalifikantkami. Wczoraj pożegnały się Wiera Zwonariowa, Jelena Dementiewa i Caroline Wozniacki, która skreczowała już po pięciu przegranych gemach meczu z Aleksandrą Wozniak. Reforma kalendarza miała oszczędzać siły najlepszych, a jest gorzej niż było. Tenisistki z czołówki, wymęczone obowiązkowymi startami w najsilniej obsadzonych turniejach, grały w Tokio tak, jakby strajkowały.
W efekcie Radwańska jest już jedyną rozstawioną w swojej połówce drabinki. O ćwierćfinał zagra z Niemką Andreą Petković (58 WTA, to będzie ich pierwszy mecz), która wyeliminowała Kuzniecową. Jeśli Polka wygra, to o pierwszy w tym sezonie awans do półfinału powalczy z Wozniak albo Magdaleną Rybarikową. A potem będzie czekała Maria Szarapowa, bo trudno przypuszczać, żeby Rosjankę grającą tak jak z Samanthą Stosur - 6:0, 6:1 z popisami serwisowej mocy - ktoś mógł tu wcześniej zatrzymać.
Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski wygrali z parą amerykańsko-holenderską James Cerretani - Rogier Wassen 7:5, 7:5 w pierwszej rundzie turnieju w Kuala Lumpur z pulą nagród 947 tys. dolarów. Teraz zagrają z niedoświadczonym duetem kazachsko-uzbeckim Andriej Gołubiew, Denis Istomin. Polacy są dziś na 11. miejscu w rankingu deblowym, ale wciąż z szansami na trzeci już w karierze start w finale Masters.