[i] Korespondencja z Paryża[/i]
Trwa zaglądanie w oczy Rogerowi Federerowi po każdym kolejnym meczu. Celem testu jest odpowiedź na pytanie, czy Szwajcar potrafi przeciwstawić się w finale Rafaelowi Nadalowi i obronić tytuł. Niedzielny mecz lidera światowego tenisa z rodakiem Stanislasem Wawrinką zbyt wiele w tej kwestii nie wyjaśnił. Federer cały czas kontrolował wydarzenia na korcie centralnym i nawet gdy zdarzyło mu się przegrać swój serwis, natychmiast odrabiał straty.
Faworyt odniósł zwycięstwo w trzech setach (6:3, 7:6, 6:2) i jako pierwszy awansował do ćwierćfinału. Teraz zmierzy się z Robinem Soderlingiem (to powtórka finału z ubiegłego roku). Szwed z finezją drwala wyciął swojego kolejnego przeciwnika, Marina Cilicia (6:4, 6:4, 6:2). Chorwat to bardzo dobry tenisista, więc mecz Soderlinga z Federerem zapowiada się naprawdę szlagierowo. Drugi ćwierćfinał (Michaił Jużny – Tomas Berdych lub Andy Murray) już znaczniej mniej.
„Koniki” cieszą się na mecz Federera z Soderlingiem, bo do tej pory nie było na Roland Garros pojedynku, który rozpaliłby wyobraźnię i emocje. Równie intrygujące starcie szykuje się w ćwierćfinałach turnieju pań. Tu rywalkami będą Amerykanka Serena Williams i Belgijka Justine Henin. Pod warunkiem rzecz jasna, że obie wygrają swoje dzisiejsze mecze czwartej rundy.
W niedzielę o awans do ćwierćfinałów walczyła dolna połowa kobiecej drabinki. Ktoś mógłby uznać za niespodziankę zwycięstwo Rosjanki Nadii Pietrowej nad Venus Williams (6:4, 6:3), ale starszej ze słynnych sióstr zawsze na Roland Garros szło marnie. Jeden finał (2002) i cztery ćwierćfinały to nie są osiągnięcia godne triumfatorki siedmiu turniejów wielkoszlemowych. Oprócz Pietrowej do ćwierćfinałów awansowały jeszcze Jelena Demetiewa (6:1, 6:3 z Chanelle Scheepers) i Karolina Woźniacka (7:6, 6:7, 6:2 z Flavią Pennettą). Podczas meczu panny Karoliny na korcie im. Suzanne Lenglen pojawiła się biało-czerwona flaga.