Polka obroniła trzy piłki meczowe i pokonała Wierę Zwonariową 1:6, 6:2, 7:5. Nie ma łatwego wyjaśnienia, jak to się stało. Należy uczciwie napisać, że przy trzeciej piłce, która miała dać zwycięstwo Rosjance kibice w Stambule już wstali z miejsc, bo widzieli przegrany punkt Polki. Zwonariowa biegła do środka kortu, miała przed sobą wielką zieloną przestrzeń i dowolność w wyborze rodzaju egzekucji. Dlaczego nie wykorzystała szansy, wie tylko ona. Skierowała piłkę tam, gdzie był czubek rakiety Agnieszki, widzieliśmy rozpaczliwe odbicie, chwilowy ratunek, ale za chwilę piłka Rosjanki poleciała w aut.
Warto było czekać do tego niezwykłego końca trzeciego seta. Wcześniej, w pierwszym Wiera była tą samą pewną swych odbić i rozsądną tenisistką, co w meczu z Karoliną Woźniacką. Nie spieszyła się, stopniowo wzmacniała tempo gry, a gdy doczekała się słabszej piłki z polskiej strony, natychmiast atakowała. Rozbroiła Radwańską i wydawało się, że nawet obecność trenera Tomasza Wiktorowskiego przy Agnieszce nie zmniejszy rozmiarów rychłej porażki.
Trudno wskazać chwilę, w której Rosjankę dopadł stres. I przyczynę. Może to trochę pechowo przegrany gem serwisowy na początku drugiego seta, może jakaś szczęśliwie wygrana przez Polkę piłka. Zwonariowa psuła serwisy, zaczęła się spieszyć i drugi set uciekł jej spod kontroli, a potem cały mecz.
Największą zasługą Agnieszki było to, że zachowała zimną krew do ostatniej minuty. Nie przestraszyła się, gdy przegrywała 1:3, potem 3:5 w decydującym secie. Nie grała najlepszego meczu tej jesieni, ale dzielnie walczyła ze zniechęceniem, zmęczeniem i bolącym barkiem. Po dwóch godzinach widzowie zobaczyli najlepsze wymiany spotkania.
W tych ostatnich pasjonujących gemach Wiera nie mogła uwierzyć w to, co widzi: uderzała mocniej, trafiała w linie, smeczowała i wciąż nie mogła zdobyć punktu. Mecz przegrała wtedy, gdy po kilku znakomitych obronach Polki na tablicy pojawił się wynik 5:5. Piłki całkiem przestały słuchać Zwonariowej. Dwa kolejne gemy to był tenisowy wykład Agnieszki: co robić, gdy rywalka traci rozsądek i wystarczy tylko przebijać. Wiera się popłakała, przegrała z Agnieszką w tym roku już czwarty raz z rzędu.