Mecz nie trwał godziny (dokładnie 55 minut i 17 sekund) i na palcach dwóch rąk dało się policzyć udane akcje Kubota. Bilans: piąty mecz, piąta porażka – na razie bez wygranego seta.
Nie można było także uniknąć wrażenia, że w Bazylei serbski tenisista grał z dużą rezerwą siły i szybkości. Na początku każdego seta zapewniał sobie prowadzenie 3: 0, resztę czasu poświęcał raczej na doskonalenie uderzeń niż walkę o jak najlepszy wynik.
Pokazywał publiczności, jak po serwisie wyrzucić rywala z kortu, jak perfekcyjnie posyłać bekhendowe piłki wzdłuż linii i swobodnie grać woleje dające punkty. Na takim tle Łukasz Kubot wyglądał na całkowicie pogodzonego ze swą niedoskonałością i nie znalazł w sobie siły, by zmienić zdanie.
Zwykle lubi i potrafi atakować, nawet trochę desperacko, ale bijąca od rywala pewność siebie była murem nie do przebicia. Kubot szarpał się trochę bezcelowo, ambitnie wygrał kilka piłek, chyba przyjął koniec meczu z uczuciem ulgi – nie była to bitwa przegrana do zera.
Po takich meczach wierzy się bardziej, że ranking nie kłamie, że 28 wygranych turniejów Djokovicia i 33 mln zarobionych dolarów stawia Serba w zupełnie innym świecie.
Teraz przed Polakiem start w kwalifikacjach turnieju z cyklu Masters Series w hali Bercy w Paryżu, a Serb zagra w ćwierćfinale w Bazylei z Cypryjczykiem Marcosem Baghdatisem.
W czwartek zrezygnował z gry w Paryżu Rafael Nadal. Hiszpan oświadczył, że to dla dobra reprezentacji spotykającej się na początku grudnia w finale Pucharze Davisa z Argentyną i w celu solidnego przygotowania się do startu w Masters w Londynie.