O lepszy początek roku trudno: kilka dni przed Australian Open Radwańska awansowała do półfinału turnieju w Sydney. O finał grała dziś ok. 6 rano polskiego czasu z Wiktorią Azarenką.
Mecz z Woźniacką przyniósł kolejny dowód, że tenisistka z Krakowa dojrzała do awansu ponad ósme miejsce rankingu.
Obie grały dobrze, co tylko podnosi wartość zwycięstwa Polki. Tylko w pierwszym secie była obawa, że powtórzy się historia kilku ładnych porażek Radwańskiej z Woźniacką, ale początek następnego kazał szybko zmienić zdanie. Agnieszka prowadziła 4:1, grała nieustępliwie, nawet w długich wymianach z wybitną specjalistką od gry na przerzut potrafiła znaleźć sposób na zdobycie punktu.
Wiele innych tenisistek załamałaby udana pogoń Woźniackiej, jej prowadzenie 5:4 i serwis, a Agnieszka zagrała najlepiej, jak potrafi. Decydującą chwilą spotkania był właśnie koniec drugiego seta, gdy Radwańska uratowała mecz, wyrównując na 5:5 i zdobyła kolejne dwa gemy.
W secie trzecim to Polka rządziła na korcie i odebrała zasłużony aplauz za pokaz krakowskiej szkoły przetrwania. Woźniacka mogła się tłumaczyć kontuzją lewego nadgarstka, ale podczas konferencji nie narzekała na zdrowie.
W opinii Piotra Radwańskiego sukces córki to w dużej części efekt pracy nad kondycją. – Mecz oglądałem z przerwami, w telefonie komórkowym, bo byłem na konferencji prasowej Fundacji Brata Alberta. Dziewczyny i ja od lat wspieramy jej działalność. Widziałem jednak, co trzeba, także to, że w końcu meczu Woźniackiej plątały się nogi i to ona pierwsza straciła szybkość. Za przygotowanie Isi odpowiada Wacław Mirek, pracownik krakowskiej AWF. Zrobił dobrą robotę – mówił ojciec Agnieszki. – Z Azarenką będzie inny mecz, krótsze wymiany, ale hałasu na korcie na pewno więcej – dodał.
Turniej w Sydney zakończy się w piątek (męski w sobotę). W drugim półfinale zmierzą się Petra Kvitova i Na Li. Chinka broni tytułu, Czeszka atakuje pierwszą pozycję rankingu, wykorzystując porażkę Woźniackiej. Też będą iskry.