Od kiedy znana była drabinka turnieju męskiego w Indian Wells, czekano na ten mecz. Roger Federer kontra Rafael Nadal, wielki klasyk. Trudno uwierzyć, ale statystyka tym razem nie kłamie: na 28 wcześniejszych meczów nigdy nie grali w ćwierćfinale żadnej imprezy. Warto przypomnieć: 19 finałów (8 wielkoszlemowych), 7 półfinałów, raz mecz grupowy Masters i tylko raz, w ich pierwszym spotkaniu w 2004 roku walczyli w 1/16 finału turnieju w Miami. Bilans: 18-10 dla Hiszpana.
Aby doszło do ich meczu nr 29 w Indian Wells obaj sporo się spocili. Federer musiał pokonać w trzech setach 6:3, 6:7, 7:5 swego przyjaciela Stanislasa Wawrinkę. W drugim secie prowadził 5:4 i serwował, ale wtedy przyjaciel przypomniał sobie najlepsze uderzenia, wygrał gema do zera, potem tie-break i znacznie przedłużył spotkanie. – Znów było zwycięstwo o włos. Stanislas zawsze gra ze mną wyjątkowo dobrze. Tak naprawdę nie wiem, co dało mi zwycięstwo, może doświadczenie, może odrobinę więcej spokoju, myślę, że to także kwestia szczęścia – mówił Federer. Szczęście pomagało mu częściej, bo wygrał z Wawrinką 13. raz, rywal na razie pamięta tylko jeden sukces nad sławniejszym kolegą.
Nadal zaczął mecz z Ernestsem Gulbisem od przegranego seta 4:6, ale potem z minuty na minutę zwiększał nacisk i zwyciężył 6:4, 7:5. Było co oglądać. Łotysz ostatnio ma dobry czas, wreszcie potrafił wygrać turniej ATP, przestał mówić o końcu kariery. – W pierwszym secie nie grałem najlepiej, ale udało się jakoś przebrnąć te słabości i to dziś dla mnie jest najważniejsze – mówił Hiszpan, gdy już pochwalił serwis i agresywną grę rywala.
Do ćwierćfinału awansowali niemal wszyscy wysoko rozstawieni, jedynym katem na gigantów tenisa jest wciąż Kevin Anderson z RPA, który po wczesnym wyeliminowaniu Davida Ferrera, potrafił także zwyciężyć Gillesa Simona. Jeśli potężnie serwujący tenisista dogada się z władzami tenisowym RPA i jednak zagra w kwietniowym meczu Pucharu Davisa przeciw Polsce, to poza niewątpliwymi atrakcjami meczu Anderson – Janowicz, trzeba będzie się bać o wynik całej rywalizacji. Na razie jednak musi się bać rywal Kevina w Indian Wells – Czech Tomas Berdych.
W turnieju kobiecym też jest nowa bohaterka. Pokonanie Agnieszki Radwańskiej być może tak uskrzydliło Marię Kirilenko, że w ćwierćfinale zwyciężyła także Petrę Kvitovą. Mecz miał trzy fazy: najpierw atak Rosjanki i prowadzenie 4:2 w pierwszym secie, potem potężny kontratak Czeszki, który dał jej prowadzenie 6:4, 4:2, wreszcie ostatni zryw Kirilenko, ale wyraźnie wsparty przez nagły spadek formy rywalki. Kto lubi mówić, że tenis kobiecy to loteria – miał świetny przykład.