Wszystkie piątkowe mecze zapowiadały się atrakcyjnie, ale po pięciu gemach spotkania Na Li – Azarenka okazało się, że trzeba szybko zweryfikować tę zapowiedź. Chinka prowadziła 3:2, to jeszcze nie była miażdżąca przewaga, lecz na twarzy tenisistki białoruskiej pojawił się grymas. Nagle każda mocniej uderzona piłka stała się dla niej za szybka, każdy gwałtowny ruch bolesny.
Pomoc terapeutki WTA niewiele zmieniła, Wiktoria przed i po wizytach lekarskich zachowywała się tak samo: ledwie odbijała piłki, cierpiała, narzekała na plecy, nie mogła biegać, każda ostrzejsza wymiana wydawała się zapowiedzią rezygnacji z gry. Tyle dobrego dla tureckiej widowni, że Azarenka zacisnęła zęby i postanowiła wytrwać do mało szczęśliwego końca. Tenisa nie było więc w tym meczu wiele. Chinka po prostu spokojnie robiła swoje, a publiczność ciepło żegnała Azarenkę widząc, że każdy gem to dla niej niemałe poświęcenie.
Przy stanie 6:2, 5:0 dla Na Li Białorusinka na stojąco wywalczyła jeszcze jednego gema, kontuzja przynajmniej nie popsuła do końca jej serwisu. Potem swe ostatnie punkty bardziej odebrała, niż zdobyła tenisistka chińska i mogła cieszyć się z awansu z pierwszego miejsca w grupie białej. Choć tej radości nie okazywała z wielką ekspresją (okoliczności temu nie sprzyjały), to jednak ta wygrana musiała cieszyć – mistrzyni grupy białej nie gra w półfinale z Sereną Williams.
Wynik meczu nie tylko eliminował Azarenkę, ale także spowodował, że ostatni mecz grupowy Jeleny Janković z Sarą Errani natychmiast stracił znaczenie, jeśli nie liczyć 140 tys. dolarów premii. Tę rywalizację o bardzo drogą pietruszkę wygrała Włoszka 6:4, 6:4, dobrze, że tenisistki nie zlekceważyły za bardzo widzów i pokazały kilka efektownych zagrań, zwłaszcza w drugim secie.
W kwestii prawdziwych emocji pozostało liczyć tylko na spotkanie Petry Kvitovej z Andżeliką Kerber, bezpośrednią walkę o półfinał z Na Li. Zwolennicy czeskiego tenisa mieli satysfakcję: „Del Petra" ruszyła śmiało na rywalkę, była niemal zawsze spory krok z przodu, choć z własnej winy przegrała pierwszego seta. Oddała szerokim gestem kilka piłek prowadząc 4:1, Andżelika chwyciła tę szansę i nie puściła, aż do tie-breaka.