Reklama

Czułem, że nie mam nóg i ktoś bije mnie kijem bejsbolowym

Rozmowa: Jerzy Janowicz po zwycięstwie w drugiej rundzie nad Hiszpanem Pablo Andujarem

Publikacja: 16.01.2014 01:19

Czułem, że nie mam nóg i ktoś bije mnie kijem bejsbolowym

Foto: AFP

Rz: Jak z bolącą nogą i w upale znów udało się panu odwrócić losy trudnego spotkania?

Jerzy Janowicz:

Na analizę sportową przyjdzie pora. Dziś na pewno były ogromnie trudne warunki gry. Nie spodziewałem się, że może być aż tak ciężko. Lubię ciepło, lubię słońce, ale już w połowie pierwszego seta miałem problemy. Bolała mnie głowa, wręcz miałem „słońcowstręt", dlatego musiałem cały czas grać w okularach, dobrze, że jestem do nich przyzwyczajony, często w nich trenuję. W tej sytuacji mi pomagały. Potem przyszedł pan doktor, dał mi tabletki przeciwbólowe, nawadniałem się, okładałem się lodem i całe szczęście przetrwałem.

Pierwszy raz grał pan w takiej duchocie?

Naprawdę nie spodziewałem się, że pogoda może aż tak utrudnić życie tenisiście. Pamiętam ubiegłoroczny mecz w Melbourne z Somdevem Devvarmanem, wtedy też było około 37 stopni, ale temperatura tak mi nie przeszkadzała. Dzisiaj było fatalnie. Czułem, że nie mam nóg, czułem, że ktoś bije mnie kijem bejsbolowym po głowie i oczach.

Reklama
Reklama

Kibice pomogli?

Tak, miałem wsparcie ze strony publiczności, nie wiedziałem, że Polacy będą mnie tak licznie wspierać, nawet gdy przegrywałem. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem ich dziś poznać.

Skąd tak intensywne emocje po spotkaniu, ta niezwykła radość?

To był trudny mecz, także pod względem mentalnym. W głębi serca wierzyłem, że niezależnie od sytuacji uda mi się zwyciężyć, dzięki woli walki. Wydaje mi się, że w sumie wyszedł nam mecz na niezłym poziomie, choć zapewne w mniejszym upale ruszałbym się lepiej. Radość z wygranej przy kłopotach z pogodą, zdrowiem i z mocnym przeciwnikiem musi być duża.

Parę słów o sprytnej taktyce ?na mecz z Pablo Andujarem...

Wiedziałem, że rywal to regularny tenisista, że będzie mnie zmuszał do biegania, wiem, że lubi stały rytm gry. Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę, atakowałem tylko wtedy, gdy uważałem to za słuszne. Starałem się utrzymać maksymalną koncentrację wtedy, gdy miałem serwis, wygrywać własne gemy serwisowe jak najłatwiej i odbierać mu rytm. Nawet moje nieudane skróty się do tego przydawały, bo Andujar musiał przynajmniej 25 razy biec sprintem do siatki.

Reklama
Reklama

Następny rywal to Florian Mayer. Czy jego gra jest dla ?pana bardzo niewygodna?

Może wykonuje trochę dziwne uderzenia, ale jest bardzo sprawny, dobrze czyta grę, świetnie returnuje, ustawia się blisko końcowej linii kortu, więc zabiera przeciwnikowi czas na reakcję. Ostatni raz graliśmy w Wimbledonie, miałem już wtedy piłkę meczową czy nawet dwie, może tym razem uda mi się go pokonać.

— w Melbourne wysłuchał Tomasz Lorek

Rz: Jak z bolącą nogą i w upale znów udało się panu odwrócić losy trudnego spotkania?

Jerzy Janowicz:

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Tenis
Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Reklama
Reklama