Rz: Jak z bolącą nogą i w upale znów udało się panu odwrócić losy trudnego spotkania?
Jerzy Janowicz:
Na analizę sportową przyjdzie pora. Dziś na pewno były ogromnie trudne warunki gry. Nie spodziewałem się, że może być aż tak ciężko. Lubię ciepło, lubię słońce, ale już w połowie pierwszego seta miałem problemy. Bolała mnie głowa, wręcz miałem „słońcowstręt", dlatego musiałem cały czas grać w okularach, dobrze, że jestem do nich przyzwyczajony, często w nich trenuję. W tej sytuacji mi pomagały. Potem przyszedł pan doktor, dał mi tabletki przeciwbólowe, nawadniałem się, okładałem się lodem i całe szczęście przetrwałem.
Pierwszy raz grał pan w takiej duchocie?
Naprawdę nie spodziewałem się, że pogoda może aż tak utrudnić życie tenisiście. Pamiętam ubiegłoroczny mecz w Melbourne z Somdevem Devvarmanem, wtedy też było około 37 stopni, ale temperatura tak mi nie przeszkadzała. Dzisiaj było fatalnie. Czułem, że nie mam nóg, czułem, że ktoś bije mnie kijem bejsbolowym po głowie i oczach.