Jan-Lennard Struff rozpoczął swą drogę do finału od seta przegranego 1:6, jego rywal Facundo Arguello nie musiał robić wiele więcej, niż przebijać piłki na drugą stronę i czekać na prezenty. Ta mała porażka spowodowała jednak otrzeźwienie: w drugiej części spotkania Niemiec zagrał znacznie lepiej, sety 6:0, 6:2 i zwycięstwo.
– Na początku meczu mój rywal prezentował się naprawdę znakomicie. Długo szukałem rytmu i sposobu, w jaki powinienem z nim grać. Na szczęście w porę mi się to udało i mogę powiedzieć, że kolejne sety były już bardzo dobre. Z Dustinem Brownem nigdy nie spotkaliśmy się w żadnym turnieju, więc na pewno będzie ciekawie – mówił Struff na konferencji prasowej.
Brown, który był w sobotę żelaznym kandydatem do zwycięstwa w meczu z Francuzem Lucasem Pouille, nie zawiódł, przede wszystkim znacznie lepiej serwował. – Grałem już kiedyś z Lucasem i wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Dobrałem odpowiednią taktykę i to dało efekt. Z Janem-Lennardem jesteśmy bardzo dobrymi kolegami, więc finał to na pewno będzie fajne doświadczenie. Stawką są jednak pieniądze oraz punkty rankingowe, więc nie ma mowy o żadnych ulgach – dodał.
W sobotę zagrali jeszcze wieczorem ramię w ramię w finale deblowym przeciw Tomaszowi Bednarkowi z Igorem Zelenayem, zwyciężyli tak, jakby nie mieli w nogach i rękach wcześniejszych półfinałów.
Dostali po 125 punktów do deblowego rankingu ATP i 6600 euro premii do podziału. W niedzielę walczą o 125 pkt singlowych i 15 300 euro dla mistrza (pokonany dostanie 9000 euro i 75 pkt.).